Orzeł Łódź postanowił zmienić trenera i podziękować za współpracę Lechowi Kędziorze. Jego miejsce zajął Janusz Ślączka, który najpóźniej w sezonie 2018 ma wprowadzić klub Witolda Skrzydlewskiego do PGE Ekstraligi.
Nie oznacza to jednak, że Orzeł z Kędziorą rozstaje się w atmosferze konfliktu. - Szanujemy się i myślę, że szanować dalej się będziemy. Nie można mówić, że rozstaliśmy się w złej atmosferze. Na pewno będzie mile widziany i witany na każdym meczu w Łodzi, jeżeli nas odwiedzi - podkreśla szef łózkiego klubu.
Skrzydlewski uważa, że Kędziora w ostatnich latach zrobił w Łodzi wiele dobrego. - Sukcesem trenera Kędziory niewątpliwie jest to, że dwa razy drużyna walczyła o wejście do PGE Ekstraligi. Miał pierwszy, bardzo dobry sezon. Później było nieco gorzej. A ten ostatni był wybitnym, bo praktycznie wszystkie mecze wygrywaliśmy. Prócz tych dwóch ostatnich, najważniejszych - tłumaczy Skrzydlewski.
W minionym sezonie Orzeł zajął w Nice Polskiej Lidze Żużlowej drugą lokatę. Łodzianie przegrali finałowy dwumecz z Lokomotivem Daugavpils. Kędziora długo nie mógł przeboleć tej porażki. Tuż po zakończeniu spotkania wziął na siebie całą odpowiedzialność za wynik i powiedział, że drużyna potrzebuje nowego szkoleniowca. Później, kiedy emocje opadły, wydawało się jednak, że dalsza współpraca jest możliwa. - Lech Kędziora nie do końca był przekonany do tego, by pozostać w naszym klubie. W związku z tym nadszedł czas byśmy pozostali przyjaciółmi. Natomiast ja nie twierdzę, że kiedyś, w przyszłości do naszego klubu nie wróci. Tego nie wykluczam. Z tego co mi wiadomo, to teraz ma propozycję zostania trenerem w Częstochowie. Zawsze to wyższa klasa rozgrywkowa, na pewno większe pieniądze - podsumował Witold Skrzydlewski.
ZOBACZ WIDEO Janusz Ślączka: Pierwszy krok to awans do play-offów. Finały to już inne mecze
Mówi Skrzydlewski: "Z tego co mi wiadomo, to teraz ma propozycję zostania trenerem w C Czytaj całość