Martin Vaculik nie mógł długo odnaleźć się na toruńskiej Motoarenie. Słowak konsekwentnie stawiał na silniki, które przygotowywał mu Finn Rune Jensen. To nie dawało efektów. Było gorzej z meczu na mecz, a czasami i z wyścigu na wyścig. W pewnym momencie tuner Vaculika przyjechał nawet do Torunia. Przez dwa, trzy dni panowie testowali różne ustawienia, ale i to na dłuższą metę nie pomogło.
Wtedy z pomocą przyszły silniki od Petera Johnsa. Do takiego rozwiązania Vaculika namawiał Jacek Gajewski. Jak się później okazało, menedżer torunian miał rację. Słowak wziął silniki z innego źródła i był z czasem zdecydowanie szybszy na własnym torze. - Na toruńskim torze większość naszych zawodników jeździ na silnikach Johnsa i to raczej daje dobre efekty. Trudno powiedzieć, czy to najlepsze rozwiązanie, bo inni też byli u nas szybcy. Na pewno jest to jednak dość bezpieczny ruch - tłumaczy menedżer Get Well Toruń.
Kalendarz żużlowy to najlepszy prezent dla kibica na święta! Kup już dziś!
Błędu Martina Vaculika na pewno nie popełni Michael Jepsen Jensen. Duńczyk będzie startować przede wszystkim na silnikach Petera Johnsa. To one będą dominować w jego warsztacie, choć pewnie nie zabraknie też zamówień z innego źródła.
Torunianie kwestie sprzętowe ze swoim zawodnikiem zamierzają jeszcze dokładnie omówić, bo mają pewne przemyślenia. - Wiem, że w minionym sezonie on dużo zmieniał. Testował wiele różnych nowinek i to nie do końca funkcjonowało tak jak powinno. To dotyczyło między innymi sprzęgła, ale także innych części. W pewnym momencie poszedł we właściwym kierunku i jego jazda zaczęła wyglądać zdecydowanie lepiej. Na pewno będę z nim na ten temat jeszcze rozmawiać - przekonuje Gajewski.
ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem
Oj chyba dalej Toruń nie moze sie otrząsnąć po stracie Vacula a jeszcze jakby tego mało poszed Czytaj całość