Pan z telewizora: O podobieństwach żużla i skoków narciarskich

 / Na zdjęciu: wyścig Grand Prix 2015
/ Na zdjęciu: wyścig Grand Prix 2015

Koniec starego i początek nowego roku to tradycyjnie czas podsumowań i plebiscytów. W dziedzinie, o której będzie mowa, nie ma jeszcze czego podsumowywać. Można stwierdzić jedynie, że jest dobrze, a wkrótce będzie jeszcze lepiej.

W tym artykule dowiesz się o:

Pan z telewizora to cykl felietonów Piotra Olkowicza, który przez wiele lat komentował żużel w Canal+. To jego głos słyszeliśmy oglądając rundy Grand Prix.

***

Dziś będzie mowa o naszym głównym sportowym daniu zimowym, jakim są skoki narciarskie. Dlaczego o skokach? Bo to dyscyplina bardzo podobna pod wieloma względami do żużla. I tak samo jak żużel nad Wisłą uwielbiana. Skoczkowie w tych podobieństwach różnią się od żużlowców tym, że w zasadzie czas ich czynnego uprawiania sportu jest jeszcze krótszy niż u specjalistów od jazdy w lewo. Dwa skoki to chyba nawet mniej niż jeden wyścig żużlowy. Oczywiście przygotowań i rytuałów technicznych jest podobna liczba, ale jedno wiemy na pewno - skoczkowie bardziej zmęczą się i spocą podczas rozgrzewki niż samej roboty.

Koncentracja jest elementem łączącym obie dyscypliny. Skoczków, podobnie jak żużlowców, można jednak podzielić w ramach tego zbioru na kilka klas. Są milczkowie o kamiennych twarzach, którzy równie pilnie jak nad dobrym skokiem koncentrują się nad tym, by nie połamać sobie gnatów. Tu podobieństwo jest namacalnie wyraziste, choć upadki przy ustabilizowanych warunkach pogodowych zdarzają się niezbyt często. Są też chichracze, którzy rozładowując swoje napięcie pogawędkami utrudniają przygotowania innym. Jest też grupa pośrednia, ci którzy grzecznie odpowiedzą na pytanie kolegi o miejsce następnego konkursu, by zaraz potem uciec do kącika z przekąskami po kawałek banana lub łyk czegoś pobudzającego odwagę.

Na twarzach oczekujących często maluje się samotność. To istotna różnica. Od momentu wyjścia w stronę belki skoczek jest już sam ze swoimi umiejętnościami lotniczymi. Od trenera zależy czy puści go we względną ciszę, czy też na zmagania z szarpiącymi podmuchami. Żużlowcy poza koncentracją i liczeniem na własne umiejętności muszą jednak mieć wzgląd na to, co zrobią koledzy jadący nieraz tuż obok i jak ewentualnie zachować się względem latającego nad głową żelastwa.

Sprzęt. Zdecydowanie ważniejszy i bardziej skomplikowany w sektorze motoryzacyjnym, choć nadmienić należy, że wyścig zbrojeń trwa w obu konkurencjach. Same wiązania, odkąd Adam Małysz zakończył karierę, zmieniły się pewnie o kilka generacji. Czort wie, ile skoczni byłoby dziś przebudowanych, gdyby nasz lotnik z Wisły używał w swojej erze choć części rozwiązań dostępnych aktualnie. Kombinezony są podobne, choć lotnicy umieszczają zdecydowanie mniej reklam.

Przepisy w przypadku żużla są bardziej zagmatwane, ale skoki też mają różne kwiatki wynikające ze specyfiki. Krawiecka miara niespotykana w parku maszyn jest zimową porą na porządku dziennym. Wszyscy wiedzą, jak może się przełożyć centymetr dodany w kroku lub pół centymetra w obwodzie rękawa. Choć są tacy, którzy hołdują starej szkole, że najważniejsze jest jednak odbicie. Trudno szerzej polemizować, zaś analogie znaleźć nie trudno, jeśli przeanalizowalibyśmy kąty natarcia i układ ciała w newralgicznym momencie startu do walki o prędkość.

ZOBACZ WIDEO Pojedziemy na biało-czerwono tylko w polskich rundach

Co jeszcze? Logistyka jest podobna i busy do przewożenia ekwipunku też. I trzeba się nimi często przeprawiać do Skandynawii, ewentualnie Włoch, Niemiec lub Słowenii, bowiem obiekty do uprawiania skoków, a więc dyscypliny podobnie jak speedway niedostępnej dla wszystkich, znajdują się w kilku, no może kilkunastu krajach świata.

Najważniejsze jest jednak to, że po latach udanego latania naszych samotnych liderów mamy w końcu drużynę, która może być najlepsza na świecie. Niedawne zwycięstwo w konkursie drużynowym w Klingenthal, równa forma i wysokie lokaty naszych chłopaków na półmetku Konkursu Czterech Skoczni cieszą, bo to znaczy, że świetnie z nimi popracował trener Stefan Horngaher. A skoro zimą się da, to życzmy sobie wyrównanej i wysokiej formy całej naszej żużlowej ekipy podczas letnich zmagań na obiektach Grand Prix. Dosiego 2017!

Piotr Olkowicz

PS. Pewnie mało kto wie, że bodaj dwie zimy przed wybuchem "Małyszomanii" w Canal+ toczyły się rozmowy na temat pokazywania skoków w stacji kodowanej. Argumentów na tak zabrakło, bowiem Małysz wygrał do tamtej pory tylko jeden konkurs. Dziś możemy tylko wyobrazić sobie, jakie kolejki stałyby przed punktami dystrybutorów, kiedy zaczął zwyciężać seryjnie...

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

Informacje sportowe możecie śledzić również w aplikacji WP SportoweFakty na Androida (do pobrania w Google Play) oraz iOS (do pobrania w iTunes). Komfort i oszczędność czasu!

Komentarze (0)