Pan z telewizora: Motoarena dla wielu stała się zbyt łatwa do rozszyfrowania

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski

W świątecznym nastroju postanowiłem pochylić się nad tematem, który może z samymi świętami ma niewiele wspólnego, ale odbywają się tam wielkie żużlowe święta.

W tym artykule dowiesz się o:

Pan z telewizora to cykl felietonów Piotra Olkowicza, który przez wiele lat komentował żużel w Canal+. To jego głos słyszeliśmy oglądając rundy Grand Prix.

***

Może nawet ze zbytnią ostatnimi czasy intensywnością, co doprowadziło do zrodzenia się koncepcji o kosmetyce toru na Motoarenie. Jeszcze przed startem nowego sezonu drugi wiraż w Toruniu zostanie przemodelowany. Na podstawie rysunków technicznych trudno jednoznacznie stwierdzić czy ktoś, kto zabiera się za przerabianie jednego z najlepszych, a według wielu fachowców najlepszego obecnie na świecie toru do ścigania na żużlu, czyni właściwie, aczkolwiek zważając na fakt, iż jednym z głównych konsultantów przeróbki jest ten sam człowiek, który był sprawcą podwalin pod tę magiczną arenę, możemy raczej spać spokojnie. Per Jonsson zapewne jest świadom tego co czyni, a do tego że swoją wiedzę spożytkuje w maksymalnie doskonały sposób obliguje go w końcu to, że obiekt znajduje się przy ulicy jego imienia.

Polecamy: Kup żużlowy kalendarz ścienny na Nowy Rok! Dwie okładki do wyboru!

Po co ta przeróbka? Zapyta ktoś nawet mało dociekliwy. Utarła się opinia, że tor na Motoarenie stał się dla wielu rywali miejscowej ekipy zbyt oczywisty i łatwy do rozszyfrowania, nawet podczas zwyczajowego "track walkingu". Wielu jeźdźców zjawiających się systematycznie jako rywale ekipy Aniołów miało mnóstwo okazji do przetrenowania ustawień i schematu zachowań podczas najrozmaitszych imprez mistrzowskich. Aczkolwiek nie zawsze same ustawienia sprzętu bywają tu najważniejsze. Tor na Motoarenie, to jeden z ostatnich bastionów, gdzie wynik "robi się" pracując sprawnie ręką na gazie, układając ciało na maszynie, ale przede wszystkim ruszając głową. Taki jest pierwszy wiraż, gdzie zawadiaccy gladiatorzy potrafią czarować, bowiem opcji dla inteligentnych jest tam bez liku. Jednym z najsłynniejszych przypadków jest wiktoria w Grand Prix Adriana Miedzińskiego z roku 2013. "Miedziak" pognębił tam prowadzącego i jadącego w zasadzie optymalnymi ścieżkami Grega Hancocka. Złośliwcy twierdzili, że dziadek z Ameryki przysnął lekko uspokojony pewnym prowadzeniem, ale to pamiętne wyprzedzenie wzięło się zwyczajnie z kombinatoryki Adriana, ścigania z Jarkiem Hampelem, konsekwentnego budowania prędkości i lepszej znajomości z toromistrzem, co zaowocowało optymalizacją toru jazdy w odniesieniu do zmian stanu nawierzchni.

Nawierzchnię przy ul. Pera Jonssona można przygotować różnorako. Najlepsza jest kiedy zbliżają się zawody indywidualne. Tor ma być do ścigania - dla wszystkich. Gorzej kiedy rośnie presja wygranej miejscowej drużyny. Pamiętam jeden z takich mało udanych eksperymentów - play-off 2015 i mecz z Fogo Unią Leszno. Nawierzchnia twarda jak w Grudziądzu, wręcz popękana od ubijania. Stali bywalcy obiektu przy Hallera śmieją się, że taki tor ma jedną zaletę. Chodząc po nim nikt nie ubrudzi sobie obuwia. Pamiętać jednak należy, jak mawia Piotrek Żyto, o należytym przycięciu paznokci u stóp, bo można sobie coś uszkodzić, gdyby ktoś zdecydował się w tor kilka razy mocniej kopnąć. Wracając do tamtego meczu - taktyka "slicka" nie do końca zdała egzamin. Torunianie wygrali, ale zbyt mało, by marzyć o finale. Grisza Łaguta nie mógł się zwyczajowo rozpędzić, Doyle, który nie był jeszcze w takiej formie jak ostatnio, zrobił jedno "oczko" w dwóch startach i został wycofany, a Kacper Gomólski gonił Piotra Pawlickiego zbyt optymistycznie, jak na tę twardziznę, choć czerwona kartka nie była adekwatna do skali występku. Po tym meczu wyciągnięto wniosek, że asfalt na Motoarenie sprawdza się, ale tylko wtedy kiedy wylewają go drifterzy.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Pojedziemy na biało-czerwono tylko w polskich rundach

[/color]
Drugi wiraż, ten do przeróbki, to miejsce równie magiczne, jak pierwszy. Tam w słynnym meczu półfinałowym z roku 2013, nawierzchnia była tak specyficzna, że już w pierwszym biegu wzmiankowani Łaguta z Miedzińskim potrzebowali do walki najwyżej półtora metra toru przy samym ogrodzeniu. Wożenie po płotach zakończyło się wtedy najgorzej dla Emila Sajfutdinowa, który nie ze swojej winy został przejechany przez Kamila Brzozowskiego. Tam miało miejsce bardzo wiele pamiętnych wyprzedzeń zarówno ligowych, jak i tych poza DMP. Przed oczami mam szarże Jarka Hampela, który miażdży jadących parą Jonssona i Lindgrena w 4. biegu GP 2011. Czy Darcy'ego Warda z tych samych zawodów. Królem tego łuku był bardzo długo Tomasz Gollob, robił tam dosłownie o czym zamarzył.

Zastanawiam się jaki to będzie teraz wiraż. Uwzględniający więcej wstrzemięźliwości na wejściu po tragedii Jasona Doyle'a? Choć jego kraksa nie wynikała bezpośrednio z walki w łuku, ale z szerokich perspektyw, jakie dawało dotychczas to wejście. Czy dalej będzie można wjeżdżać na górkę mało wykontrowanym motocyklem? Jaki będzie nowy banking czyli nachylenie nawierzchni? Tego jeszcze nie wiem, ale wiem, że na pewno będzie tam ciekawie. Może jeszcze ciekawiej?

Piotr Olkowicz

PS. Jak sobie przypominam, paradoksalnie nie słyszałem w grudniu piosenki "Last christmas". Może za mało słucham radia? Szkoda wielkiego artysty. Mógł jeszcze coś wielkiego stworzyć. Odpoczywaj w pokoju!

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

Źródło artykułu: