Piotr Żyto: Leniem nie jestem. Prezes stwierdził, że nie ma między nami chemii

WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek (po lewej) i Piotr Żyto
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek (po lewej) i Piotr Żyto

Trener Piotr Żyto podsumowuje roczna przygodę z ROW-em Rybnik. Mówi o dziwnej i trudnej współpracy z prezesem Krzysztofem Mrozkiem. - Jego motto brzmiało, że skłócony zespół lepiej pracuje - mówi Żyto.

WP SportoweFakty: 31 grudnia definitywnie zakończył pan pracę z drużyną ROW-u Rybnik. Poczuł pan ulgę? A może uronił pan łzę?

Piotr Żyto: Na pewno pomyślałem, że szkoda tej włożonej pracy. Zżyłem się z drużyną i kibicami.

Prezes ROW-u Krzysztof Mrozek powiedział niedawno, że potrzebuje trenera, który nie będzie leniem. Wychodzi na to, że pan nim był, a Mirosław Korbel, pański następca, nim nie jest.

- Nie wiem, czy o mnie chodziło, bo ja byłem dyspozycyjny przez siedem dni w tygodniu. Mieszkałem na stadionie i jak trzeba było, schodziłem do parku maszyn. Swoją drogą to prezes powiedział też, że trener Korbel był ogromnie zaangażowany w pracę z młodzieżą. Nie neguję tego, ale należy się małe sprostowanie. Po tym, jak prezes nie przedłużył umowy z Adamem Pawliczkiem, to ja pracowałem ze szkółką. To był czerwiec i lipiec. Byłem z juniorami na wielu zawodach, mocno zająłem się Robertem Chmielem. Gdyby on miał lepszy sprzęt, jego wyniki byłyby jeszcze ciekawsze. Co do Mirka - on zajęcia prowadził od sierpnia, więc tych chłopaków doszlifował. I też nie wszystkich, bo Lars Skupień był pod opieką wujka Eugeniusza Skupienia, on nad nim czuwał. Jestem zadowolony z tego, że udało mi się postawić na nogi Przemka Gierę. Nie szło, chyba nawet chciał się wycofać, ale zawarliśmy umowę, że zostanie, że mu pomogę. Wyszło. Zresztą cała rybnicka młodzież fajnie podziękowała mi za pracę.

Skoro było tak dobrze, dlaczego nie przedłużono z panem kontraktu?

- Prezes powiedział, że nie przedłuża ze mną umowy, bo nie ma między nami chemii.

Zaufania też chyba brakowało, bo przecież prezes był z panem w ciągłej łączności w trakcie ligowych spotkań. Mieli panowie założone specjalne słuchawki i mikrofon, żeby móc rozmawiać podczas meczu.

- Ten sam zestaw miał toromistrz i to bardziej jego dotyczyła ta łączność. Od razu uprzedzę następne pytanie i powiem, że prezes nie wcinał się do składu.

ZOBACZ WIDEO Mechanicy na Dakarze - ktoś nie śpi, by jechać mógł ktoś (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Na stronie klubowej ROW-u można jednak zobaczyć filmik, gdzie prezes liczy punkty i mówi zawodnikom, który z nich pojedzie w biegach nominowanych. Rozmawia też z nimi o wyborze pól.

- A ja mówię, że się nie wcinał, bo nawet nie miał punktów policzonych i nie zawsze wiedział, kto jaką ma zdobycz.

Prezesa wszędzie jednak było pełno. Wyglądało to tak, jakby on miał pełną kontrolę nad tym, co się dzieje w parku maszyn.

- Bo on daje z siebie sto pięćdziesiąt procent. A tak na marginesie - z wieloma prezesami pracowałem, ale to był pierwszy, który miał bardzo dziwne motto. Jakie? Mówił, że zespół, który jest skłócony, lepiej pracuje. Nie wiem, skąd taka teoria, ale on tak mówił, więc sobie zapamiętałem. Dodam też od razu, że żadnych konfliktów w drużynie nie było. Dla mnie takie motto było bez sensu.

A o co chodziło z tym badaniem alkomatem przed jednym ze spotkań? Prezes szukał na pana haka?

- Szukał i nie umiał znaleźć. Przed meczem ze Stalą Gorzów wszyscy dmuchali. Trzeba się jednak szanować. Wiem, że na meczu nie wolno i nigdy bym sobie na to nie pozwolił. Wynik był oczywiście pozytywny dla mnie, a potem śmiałem się do kamery, że nie piłem.

To wrócę do pierwszego pytania. Czuje pan ulgę?

- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wiem, że prezes mówił, że dali mi szansę, ale ja tak tego nie traktuję. Jestem spełniony i uważam się za dobrego trenera. Zdobyłem tytuł mistrzowski z Falubazem, a z Kolejarzem Rawicz, choć miał niski budżet, awansowałem do pierwszej ligi. Wygraliśmy wtedy z ROW-em. Skoro jednak teraz, po rocznej przygodzie, prezes z Rybnika uznał, że lepszy będzie Mirek... Takie jego prawo.

Co pan sądzi na temat następcy?

- Nie będę się wypowiadał.

Jak oglądałem pana zdjęcia, zanim rozpoczął pan pracę z ROW-em, widziałem człowieka zadowolonego. Na późniejszych fotografiach widać siwe włosy.

- To nie Rybnik, to wiek robi swoje. W międzyczasie ściąłem włosy i te siwe wyszły. Nie będę się farbował.

Chyba jednak ciężko się pracowało z człowiekiem, który sprawiał wrażenie takiego, który pozjadał wszystkie rozumy.

- To nie była łatwa praca. Z drugiej strony, i to chciałbym raz jeszcze podkreślić, miałem jednak pewien komfort, gdy idzie o prowadzenie drużyny i wszystko, co z tym związane. Wiem, wiem, zaraz pan powie, że z boku to wyglądało inaczej, ale ja najlepiej wiem, jak było. Zresztą, żeby nie było samego narzekania, dodam, że z Rybnika zapamiętam też kibiców. Jestem gorolem, bo tak na Śląsku mówi się na przyjezdnych, a jednak zyskałem ich sympatię.

Wraca pan teraz do Kolejarza Opole?

- Będę pomagał, bo w Opolu mieszkam, ale pracy nie dostanę, bo trenerem jest Wojciech Załuski, a menedżerem Adam Giernalczyk. Trochę za długo trwało to moje zwalnianie z Rybnika. Dopiero w połowie listopada usłyszałem, że na sto procent nie będzie mnie w roku przyszłym. Wtedy już nie było wolnych miejsc. Ani w Opolu, ani nigdzie indziej.

To była złośliwość?

- Na pewno jakaś tam złośliwość w tym była, ale dziś nie ma co załamywać rąk. Odpocznę, a potem może czegoś poszukam. W międzyczasie skończę kurs trenerski. To jest szczególne wydarzenie, bo to pierwszy taki kurs w Polsce. Bierze w nim udział dwunastu trenerów. Cała ta operacja zakończy się napisaniem dwunastu prac, które będą stanowiły podwaliny pod system szkolenia. W lutym czeka mnie obrona pracy.

Rozmawiał Dariusz Ostafiński

Informacje sportowe możecie śledzić również w aplikacji WP SportoweFakty na Androida (do pobrania w Google Play) oraz iOS (do pobrania w iTunes). Komfort i oszczędność czasu!

[b]Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

[/b]

Źródło artykułu: