Atmosfera w drużynie jest luźniejsza niż w zeszłym roku - rozmowa z Marcinem Nowaczykiem, zawodnikiem Kolejarza Rawicz

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Marcin Nowaczyk to wychowanek Kolejarza. W sezonie 2008 przywdziewał barwy rawickiego klubu w I lidze. Jego starty, poza kilkoma wyjątkami, nie były jednak najlepsze. W zgodnej opinii kibiców i działaczy RKS-u, w nowych rozgrywkach II ligi Martin ma być liderem zespołu. Czy podoła temu wyzwaniu?

Jarosław Handke: Jakie masz odczucia po przejechaniu kilku pierwszych kółek na rawickim stadionie?

Marcin Nowaczyk: Przede wszystkim można od razu zauważyć, że jest inna nawierzchnia niż w zeszłym roku, bo dowieziono jej kilkaset ton. Z jednej strony to dobrze, bo jeżeli teraz jeździmy na takim ciężkim torze, to w sezonie gdy udamy się na wyjazd, a tam zastanie nas kopa, to zapewne damy sobie radę. Myślę, że powinniśmy się postarać i przynajmniej na własnym torze powygrywać wszystkie mecze. Jak będzie w rzeczywistości, to okaże się dopiero w sezonie.

Jak czujesz się przygotowany do sezonu pod względem fizycznym?

- Zajefajnie (śmiech). Uważam, że dobrze przepracowałem zimę, a czas pokaże, czy na torze będą widoczne tego efekty.

Czy jesteś zadowolony ze zaplecza sprzętowego, jakie udało ci się skompletować?

- Na chwilę obecną trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ale myślę, że powinienem być zadowolony. Chciałbym podziękować sponsorom, którzy bardzo mi pomogli. Jeżeli nie będzie w sezonie żadnych awarii, wypluwam te słowa, to myślę, że będzie dobrze.

Czy jesteś zadowolony ze swej sytuacji sponsorskiej?

- Z jednej strony mam obklejonego busa, ale z drugiej wciąż czekam na przelew od jednego ze sponsorów. W dalszym ciągu poszukuję sponsorów, żeby mi pomagali w trudach nowego sezonu.

Czy będziesz gdzieś startował poza Polską?

- Tak, będę startował w Danii. Jeżeli sprawy potoczą się po mojej myśli, to będę także jeździł w lidze niemieckiej. Nie myślałem jeszcze szczerze mówiąc o lidze czeskiej, ale jest to wariant do rozważenia. Nie miałem stamtąd jak dotąd żadnych propozycji. Generalnie chciałbym się zająć polską ligą i szczególnie tutaj się pokazać. Zależy mi na tym, aby jechać jak najlepiej nie tylko na rawickim torze, ale też na wyjazdach. Im więcej jazdy, tym będą lepsze wyniki.

Ty, Łukasz Loman i Piotrek Świderski mieszkacie blisko siebie. Zimą na pobliskich stawach razem trenowaliście jazdę na lodzie, często zapewne rozmawiacie. Jak myślisz, co jest przyczyną tego, iż Piotrek zdecydowanie wybił się na waszym tle i dziś jest czołowym polskim żużlowcem?

- Zgadza się, mieszkamy naprawdę bardzo blisko siebie. Piotrek pokazał się z dobrej strony w poprzednich latach, a rok temu pokazał się z bardzo dobrej strony. Jeżeli chodzi o moją osobę, to miałem różne problemy w klubach, w których jeździłem, na przykład nie byłem wystawiany do składu na mecze i tak dalej. Miałem dobrze przygotowany sprzęt na treningach oraz na sparingach, bo każdy bieg w nich był jakby o życie. Stawką było miejsce w składzie meczowym. W ten sposób skończył mi się sprzęt. Zdarzały się sytuacje, gdzie mimo dobrej postawy na treningu nie jechałem w meczu.

Czy z perspektywy czasu żałujesz odejścia do Zielonej Góry przed kilkoma latami?

- Nie, nie żałuję. Z czasu spędzonego w Zielonej Górze, kiedy byłem jeszcze juniorem, jestem bardzo zadowolony. Gorzej było, kiedy przeszedłem już na wiek seniora. Nie inwestowano we mnie, nie miałem wystarczającej ilości dobrego sprzętu. Kiedy przeszedłem do klubu z Poznania, zmuszony byłem do kupienia własnego sprzętu. Teraz jestem w Rawiczu i na kontrakcie zawodowym jakoś mi idzie. Można powiedzieć, że w Rawiczu obecnie zaczynam swą karierę budować od podstaw na kontrakcie zawodowym.

Wielu zawodników mówi o tym, że w Zielonej Górze na mecze przychodzą piękne kobiety interesujące się żużlem. Podzielasz to zdanie?

- Tak, rzeczywiście w Zielonej Górze są fajne laski (śmiech).

Czym zajmujesz się poza żużlem, co robisz w swym wolnym czasie?

- W zimie spędzałem dużo czasu z motorami, a także zajmowałem się handlem samochodami. Sprowadzałem na własny koszt auta z Niemiec i później je sprzedawałem.

Czy nie obawiasz się, że w tym sezonie powtórzy się sytuacja sprzed roku, kiedy to w rawickim parkingu dochodziło do spięć między zawodnikami podczas przedsezonowych sparingów i treningów? Wówczas można było mówić o braku atmosfery w drużynie.

- Nie, nie obawiam się o to. W tym sezonie będzie całkiem inna sytuacja, ponieważ wszyscy się znają. Z drugiej strony w ubiegłym roku też niby się znaliśmy, ale atmosfera była dużo bardziej napięta. Teraz widać, że jest luźniejsza. To powinno zaprocentować.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)