Piotr Pawlicki został skazany za pobicie i uszkodzenie ciała (złamanie nosa z przemieszczeniem) innej osoby. Reprezentantowi Polski takie zachowanie z pewnością nie przystoi. PZM broni jednak żużlowca. - Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem - mówi nam Andrzej Witkowski, prezes związku. - Jako adwokat stwierdzam też, że dopóki nie ma prawomocnego wyroku, trudno się do tego odnieść. Nie takie rzeczy w sądzie widziałem. Dlatego poczekajmy, bo pewnie będzie odwołanie i wtedy się okaże. Oczywiście, jak będzie prawomocny wyrok, to PZM na pewno zajmie stanowisko - kwituje działacz.
Zdaniem Zenona Plecha, byłego reprezentanta Polski, PZM będzie miał ze sprawą Pawlickiego problem. - Ten temat jest ciężki z racji tego, co stało się dwa lata temu w Ostrowie - mówi Plech. - Wtedy mieliśmy do czynienia z nagannym zachowaniem trenera kadry Marka Cieślaka i nie przypominam sobie, żeby został on jakoś szczególnie mocno ukarany, a już na pewno nie było mocnej, słownej reakcji związku. Skoro nie było tego wówczas, to dziś ciężko będzie pouczać Pawlickiego - komentuje wicemistrz świata na żużlu.
Przypomnijmy, że trener Cieślak za akcję w Ostrowie (prezes klubu oskarżył go wówczas o prowadzenie zespołu pod wypływem alkoholu, a badanie alkomatem zrobione mniej więcej godzinę po meczu wykazało 1 promil) musiał zapłacić grzywnę w wysokości 10 tysięcy złotych. W kuluarach mówi się, że w przypadku żużlowca wystarczyłoby potępienie czynu i słowna nagana. Nikt nie myśli o radykalnej opcji, czyli usuwaniu zawodnika z kadry. W końcu, o ile wyrok się uprawomocni, będziemy mieli do czynienia z pierwszym przewinieniem. W związku biorą też pod uwagę to, co wydarzyło się przed rokiem. Pawlicki był liderem naszej reprezentacji w Drużynowym Pucharze Świata.
[/b]
ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem