Stalowym piórem to felieton Władysława Komarnickiego, byłego prezesa Stali Gorzów.
***
Ekstraliga Żużlowa mocno zastanawia się nad wprowadzeniem od 2018 roku limitu zawodników z cyklu Grand Prix i Speedway Euro Championship. Przyznam, że mam mieszane odczucia, ale w większości pozytywne.
Rozumiem podejście zarządu organu zarządzającego. Powoli trzeba zmieniać wizerunek Ekstraligi. Mówimy, że to najlepsza i najdroższa liga na świecie, więc za tymi słowami powinny iść czyny. To ograniczenie to jeden z ważnych kroków. W Anglii płacą 20 proc., a w Szwecji 40 proc. tego co my. Zawodnicy z pieniędzy naszych klubów uzupełniają sobie sprzęt. To dotyczy również tych, którzy jeżdżą w Grand Prix. Oni budują swoje budżety na walkę o tytuł mistrza świata w oparciu o to, co zarabiają w Polsce.
Ekstraliga powinna być ponad wszystkimi. Żużel na świecie musi się zaczynać od rozgrywek w naszym kraju. O ludzi z BSI się nie martwię. Oni muszą się po prostu dostosować. Innego wyjścia według mnie nie mają. To wynika z czystego rachunku ekonomicznego. Mogłoby być inaczej, gdyby zaczęli płacić więcej. Polscy kibice to najliczniejsza widownia na świecie. Mają prawo oglądać ligowy żużel od piątku do niedzieli.
ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem
Jedyna obawa dotyczy możliwej wojny polsko-polskiej. Bardzo szanuję młodych ludzi z One Sport, którzy podjęli się organizacji imprez takiej rangi. Robią to naprawdę świetnie. Mam nadzieję, że konfliktu nie będzie. Polak z Polakiem walczyć nie powinien. Obawiam się jednak, że i oni będą musieli się w tym przypadku dopasować do Ekstraligi.
Uważam również, że na zmianach mogą skorzystać kluby. Nie spodziewam się jednak, że zarobki polecą na łeb i na szyję. Myślę, że kluby mogą zaoszczędzić około 10 proc. na wynagrodzeniach dla żużlowców. To i tak dużo, bo te płace w dalszym ciągu zabijają kluby. Ekstraliga jest nadal za droga. Trzeba szukać różnych możliwości, żeby to zmienić.
Władysław Komarnicki
w GP i SEC jeździ 32 żużlowców Czytaj całość