Greg Hancock jest niekwestionowanym liderem reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Obecność aktualnego Indywidualnego Mistrza Świata w kadrze USA pomogła "Jankesom" w wywalczeniu awansu do turnieju barażowego Drużynowego Pucharu Świat w Manchesterze. W tych zawodach nie oglądaliśmy jednak 46-latka, który dość niespodziewanie zrezygnował z występu w DPŚ. Jego miejsce zajął młody Luke Becker.
Amerykanie, bez Hancocka w składzie, spisali się fatalnie w Manchesterze. W całych zawodach zdobyli ledwie dziewięć punktów, z czego wszystkie były autorstwa żużlowych weteranów. Sześć "oczek" zainkasował 33-letni Ryan Fisher, a trzy punkty do dorobku Stanów Zjednoczonych dorzucił 36-letni Billy Janniro.
W tym roku Amerykanom może być jeszcze trudniej o dobry wynik, gdyż jesienią karierę zakończył Fisher. - Zadeklarowałem swoje pełne poparcie dla amerykańskiego zespołu w DPŚ. Czy będę jeździć? Na pewno wezmę udział w tym turnieju w jakiś sposób. Jest sporo młodych zawodników, którzy chcą jeździć i myślę, że ważne jest, aby w końcu dostali swoją szansę - powiedział Hancock zapytany o starty w tegorocznym DPŚ.
W przeszłości, gdy na żużlu startowali jeszcze Billy Hamill i John Cook, amerykańska drużyna potrafiła awansować do finału DPŚ. - Chcę być częścią zespołu, który potrafi wygrywać. Pomagałem reprezentacji przez wiele lat i robiłem to najlepiej jak mogłem, poprzez motywowanie i inspirowanie tych młodych chłopaków. Teraz jesteśmy gotowi na kolejny rok. Moja rezygnacja z występu w barażu DPŚ sprawiła, że kilku z nich dostało szansę. Oni byli głodni jazdy, więc dostali okazję i chcieli ją wykorzystać - dodał 46-letni Hancock.
ZOBACZ WIDEO Deportivo - Barcelona: demolka gospodarzy - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Niespodziewana rezygnacja Hancocka z udziału w DPŚ została źle przyjęta przez fanów na Wyspach Brytyjskich, którzy rzadko mają okazję oglądać w akcji amerykańskiego żużlowca. - Chciałem dać szansę amerykańskiej młodzieży. Wiem, że ktoś może mieć żal o to, ale czuję, że postąpiłem słusznie. Chcę, aby chłopacy mogli poczuć jak to jest rywalizować w Europie na światowym poziomie. Mogę zrozumieć krytykę fanów. Myślę, że też trochę przyczyniło się do tego nieporozumienie i brak komunikacji, jaki mieliśmy w zespole. Ktoś nie poinformował o mojej rezygnacji wystarczająco szybko. Oni wiedzieli, że nie pojadę, a poinformowano fanów o tym dopiero w ostatniej chwili. To nie powinno się zdarzyć - stwierdził aktualny mistrz świata.
Hancock nie ukrywa, że w obecnej sytuacji amerykański żużel musi bardziej zająć się szkoleniem nowych talentów i promowaniem młodych zawodników, niż myśleć o jak najlepszym wyniku w DPŚ. - Historia wyglądałaby inaczej, gdybyśmy liczyli się w walce o DPŚ. Jednak jesteśmy daleko od tego. Po czasie czujesz, że gonisz za czymś, czego nie ma. Dlatego skupiam się na tym, aby pomóc zbudować przyszłość tym młodym chłopakom. To jest ważniejsze niż zdobycie pucharu. Kiedy się ścigam, to chcę wygrywać każdy wyścig. W reprezentacji nie mamy szans na triumf. Musimy jednak uczynić amerykański zespół bardziej konkurencyjnym. To zajmie sporo czasu, więc musimy być cierpliwi - podsumował Hancock.