Bitwa o Grand Prix. Organizatorzy mistrzostw świata zacierają ręce

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Piotr Pawlicki
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Piotr Pawlicki

Umowa Torunia i Warszawy na Grand Prix wygasa w tym roku. Licencja na jeden turniej kosztuje 2 miliony złotych, ale chętnych nie brakuje. Zainteresowany jest Wrocław, mówi się też o Lesznie i Chorzowie. Toruń i Warszawa oczywiście nie mówią pas.

W tym artykule dowiesz się o:

Polskie miasta zawsze płaciły najwięcej za kupno licencji na Grand Prix. Praga od lat wykładała pół miliona, a my trzy, cztery razy więcej. Nic dziwnego, że angielska firma BSI, organizator cyklu, zaciera ręce. Ma powód, bo w tym roku kończą się kontrakty w Toruniu i Warszawie. Dla BSI to szansa na nowe, lepsze umowy. Raz, że wspomniane ośrodki chcą znowu walczyć o prawa. Dwa, że za drzwiami już ustawiła się kolejka chętnych znad Wisły, którzy liczą na wejście do gry kosztem sąsiada. W przeszłości takie licytacje na polskim podwórku dobrze się dla Anglików kończyły.

Grand Prix jest w Polsce chodliwym towarem, bo na organizacji turnieju można dobrze zarobić. Minimum milion złotych. Wszystko zależy od tego, jak została podpisana umowa. W Toruniu i Gorzowie jest tak, że za licencję płaci miasto. Żużlowe kluby, odpowiednio Get Well Toruń i Stal Gorzów (tam umowa na GP jest ważna do końca 2018 roku), zajmują się organizacją. Zyski przy pełnych trybunach są na tyle duże, że po odjęciu kosztów zostaje co najmniej "bańka" w kasie. Miasto niczego z tej puli nie zabiera, bo traktuje kupno praw jako element promocji.

Bardziej skomplikowana jest sytuacja w Warszawie, gdzie organizatorem jest Polski Związek Motorowy. Za zawody na PGE Narodowym płaci on 6 milionów złotych. Milion kosztuje ułożenie sztucznego toru, kolejny milion wynajęcie obiektu, dwa miliony licencja. BSI bierze też procentowy haracz od liczby sprzedanych biletów. PZM do turniejów organizowanych w latach 2015-16 nie dopłaciło jednak ani złotówki, więc zabiega o przedłużenie kończącej się umowy.

Warszawa już położyła konkretną propozycję na stole. PZM liczy, że na inaugurację tegorocznego cyklu w słoweńskim Krsku zostanie ona podpisana. Chyba że BSI wyciągnie jakiegoś królika z kapelusza. Urząd marszałkowski województwa śląskiego pytał w PZM, czy można kupić prawa do zawodów rangi mistrzostw świata. W tym roku zostanie oddany do użytku Stadion Śląski w Chorzowie. Marszałek, który administruje obiektem, chciałby go otworzyć z pompą. Grand Prix daje taką szansę. Pytanie, czy Chorzów stać na przebicie stolicy? I skąd na Górnym Śląsku wezmą ponad 6 milionów? Toru żużlowego na Stadionie Śląskim już nie ma, więc Chorzów musiałby ponieść te same koszty co Warszawa.

O ile chorzowski "kocioł czarownic" nie ma większych szans na przebicie stolicy, o tyle Toruń musi się mocno obawiać Wrocławia. To właśnie na Stadion Olimpijski we Wrocławiu w 1995 roku odbył się pierwszy turniej Grand Prix w historii, który wygrał Tomasz Gollob. Dziś odnowiony obiekt kusi BSI bardzo mocno, a i wrocławska Betard Sparta nie kryje, że chętnie wróciłaby na mapę cyklu. Wszystko pozostaje kwestią ceny.

KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->
ZOBACZ WIDEO Skład MRGARDEN GKM Grudziądz na sezon 2017!

Źródło artykułu: