Słupy reklamowe za pół miliona złotych. Najdroższa czapka

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Tai Woffinden

Żużlowiec to słup reklamowy. Logotyp na jego kostiumie kosztuje nawet 100 tysięcy złotych. Kiedyś najlepsi zawodnicy wyciągali na kontraktach sponsorskich grubo ponad milion złotych. Dziś 500, góra 600 tysięcy. Najwięcej ma Tai Woffinden.

Żużlowcy startujący w PGE Ekstralidze mają prawo do połowy powierzchni na swoim kombinezonie. Jeśli dodatkowo jeżdżą w Grand Prix, to mogą uszyć sobie kostium przeznaczony wyłącznie na jazdę w mistrzostwach świata. Warto, bo właściciel cyklu GP oddaje zawodnikom 100 procent miejsc na kevlarze, które przecież łatwo można wypełnić logotypami firm.

Dobry zawodnik z czołówki Grand Prix jest w stanie zarobić na kontraktach reklamowych od 500 do 600 tysięcy złotych. Tai Woffinden, 2-krotny mistrz świata z Anglii, już tylko z samej umowy z Monsterem, producentem napoju energetycznego, ma około 350 tysięcy złotych. Jego przykład mógłby wskazywać na to, że zebranie dobrej kasy z reklam jest bajecznie łatwe. Tak jednak nie jest. Szukanie chętnych na umieszczenie logo jest ciężkim zajęciem. Greg Hancock, aktualny mistrz świata, rok temu oferował jedno z miejsc na kombinezonie za 20 tysięcy złotych na dwie imprezy Grand Prix.

Najlepszym miejscem reklamowym jest czapeczka, którą zawodnik nosi w przerwach między biegami. Obowiązkowo pojawia się też w niej na podium i wszelkiego rodzaju spotkaniach z kibicami. Czapka kosztuje, w zależności od klasy zawodnika, między 20 a 100 tysięcy złotych. Często jest sprzedawana w pakiecie z kaskiem i bidonem, choć żużlowcy niechętnie godzą się na takie transakcje. Zwłaszcza bidon, który biorą do wywiadów i machają nim do kamer, zaczynają oferować, jako bardzo atrakcyjną powierzchnię. Dziś średnia cena za miejsce na bidonie to 5 tysięcy. Wydaje się on jednak niedoszacowany. Powinien kosztować minimum dwa razy tyle.

Najlepsze pieniądze za miejsce na czapkach kasują zawodnicy powiązani umowami z producentami energetyków: Monsterem i Red Bullem. W ich przypadku trudno jednak określić, ile kosztuje sama czapka. Wspomniany Woffinden, ale i też inni, sprzedaje kilka miejsc w pakiecie. Dodatkowo zobowiązuje się do udziału w akcjach promocyjnych wspomnianych firm. Jeśli chodzi o pojedyncze transakcje, to w ostatnim czasie Jason Doyle, gwiazda poprzedniego sezonu, sprzedał czapkę za około 75 tysięcy złotych. Grigorij Łaguta, czołowy rosyjski żużlowiec, miał z kolei uzyskać cenę 90 tysięcy złotych.

ZOBACZ WIDEO Trener Andrzej Strejlau o duecie Lewandowski-Milik: Wspaniała para

Jeśli chodzi o miejsca na kombinezonie, to najlepiej wyceniana jest prawa strona – ręka i noga. Te miejsca najlepiej widzi kamera, kiedy zawodnik wjeżdża w pierwszy łuk. Tu najlepsi nie schodzą poniżej 30 tysięcy złotych za jeden logotyp. Dobrą cenę może zawodnik uzyskać za znajdujące się na ramionach pagony. Za dwa może dostać nawet i 50 tysięcy.

Większość miejsc sprzedawana jest w pakiecie, więc czasami trudno ustalić cenę za konkretną lokalizację. Generalnie, ci lepsi, starają się nie schodzić poniżej 10 tysięcy za jeden logotyp. Chyba, że chodzi o najgorsze miejsca, jak tyłek oraz uda i łydki, czyli wszystko co z tyłu i poniżej pasa. Te chodzą po 5 tysięcy.

O ile najlepsi potrafią zarobić na sprzedaży miejsc reklamowych ponad pół miliona, o tyle ci najmniej rozpoznawalni dostają po kilkanaście tysięcy. Wielu jest takich, co mają wyłącznie umowy barterowe - reklama za towar. Umieszczają logo producenta butów do jazdy na żużlu i dostają kilka par na sezon.

Nie sposób nie wspomnieć, że tym, który przyciągnął wielkie pieniądze i znane marki do żużla jest Tomasz Gollob. Do niego należą finansowe rekordy - milionowe kontrakty z Eneą i Monsterem. Był czas, że firmy biły się o miejsce na kevlarze polskiego mistrza. Swego czasu miał on nawet dwie czapeczki i stojąc na podium żonglował nimi niczym piłeczkami, tak żeby zadowolić każdego ze sponsorów.

KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->

Źródło artykułu: