Powroty do przeszłości: Jan Grabowski - prawdopodobnie ostatni z wielkich trenerów i wychowawców

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Jan Grabowski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Jan Grabowski

W ten piątek, 17 lutego 2017 roku, pożegnaliśmy śp. Jana Grabowskiego, byłego bardzo solidnego żużlowca, ale przede wszystkim wybitnego trenera oraz wychowawcy młodzieży.

W tym artykule dowiesz się o:

Powroty do przeszłości to cykl felietonów Stefana Smołki.

***

Pierwszym trenerem Grabowskiego żużlowca był Stanisław Sochacki, tak jak dla Zbigniewa Marcinkowskiego, Andrzeja Huszczy, Macieja Jaworka, Henryka Olszaka, braci bliźniaków Alfreda i Jana Krzystyniaków. Przyznajmy, znakomita jakościowo plejada żużlowców. To pokazuje wzorcową wymianę pałeczek w zielonogórskiej sztafecie pokoleń, ponieważ pierwszym trenerem Sochackiego był owiany legendą Józef Olejniczak.

Już w drugim roku swoich startów na żużlu Jan Grabowski przyczynił się do medalowej pozycji swojego klubu z Zielonej Góry (brąz DMP 1973). W 1974 roku Grabowski już miał drugą, za Zbigniewem Filipiakiem, średnią w pierwszoligowym Falubazie, plasując się przed m.in. Pawłem Protasiewiczem, Romualdem Łosiem, Ludwikiem Jaskulskim i Bolesławem Prochem. Późniejsza porażka "mikimausów" w barażach oznaczała starty w II lidze, ale tylko na rok.

W 1976 roku w ekstraklasie zielonogórzanom wiodło się "średnio", gdyż spadli znów piętro niżej, ale Jan Grabowski, za Zbigniewem Filipiakiem i Henrykiem Olszakiem, był w czołowej trójce klubowej. Co ciekawe, w rozgrywkach drugiego frontu przyszły doskonały trener spisywał się słabiej niż w pierwszej dywizji. Mimo to przyczynił się do awansu swojego Falubazu do ekstraklasy, z czwartą średnią w drużynie, za Andrzejem Huszczą, Filipiakiem i Olszakiem. Natomiast w 1979 roku tenże, zmęczony już nieco kontuzjami, ponadto zaaferowany swoją drugą pasją związaną z zawodem nauczyciela, Jan Grabowski zdołał jeszcze wnieść swój wkład do brązowego medalu DMP Falubazu w 1979 roku, ze średnią 1.70 pkt. na wyścig, co znów było czwartą zdobyczą w klubie (za Huszczą, Olszakiem i Stefanem Żeromskim).

Z analizy tej kariery wynika, że interes zespołu Jan Grabowski przedkładał ponad indywidualne ambicje, stąd skromny dorobek tego zawodnika w rozgrywkach i turniejach indywidualnych. Spektakularne zwycięstwa były mu obce, chociaż... zwyciężył w pierwszomajowym Turnieju o Puchar Przewodniczącego MRN (dziś to byłby Puchar Prezydenta) miasta Grudziądza w 1979 roku, generalnie jednak Grabowski unikając wszelkich spędowisk nie pchał się na świecznik. Dotyczyło to również reprezentacji narodowej, gdzie z orłem na piersi pokazał się w meczu ze Szwecją w Zielonej Górze (70:38 dla Polaków), gdzie zdobył 5 punktów. Potem jako wybitny trener też był mało medialny, unikał lansu, nie miał najmniejszego parcia na szkło. Robił swoje.

ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem

Lista nazwisk samych wychowanków Jana Grabowskiego jest liczbowo imponująca, a ponadto są jeszcze żużlowcy, dla których nie był może trenerem pierwszego wyboru, ale w decydującym stopniu kształtował ich sportową sylwetkę. Nie znajdziemy równych mu w tym względzie.

Oto naprędce sporządzona, bynajmniej niekompletna, lista zawodników, którzy wyszli spod trenerskich skrzydeł Jana Grabowskiego, bądź w początkach swych karier wiele mają mu do zawdzięczenia: Sławomir Dudek, Zbigniew Błażejczak, Marek Molka, Dariusz Michalak, Jan Połubiński, Jarosław Szymkowiak, Andrzej Zarzecki, Tomasz Kruk, Artur Pawlak, Piotr Protasiewicz, Grzegorz Walasek, Rafał Kurmański, Tomasz Poprawski, Paweł Łęcki, Konrad Szymura, Tomasz Jędrzejak, Zbigniew Czerwiński, Przemysław Pyzik, Łukasz Szmid, Rafał Szombierski, Konrad Ryszka, Łukasz Romanek, Marek Szczyrba, Lechosław Tudzież, Adrian Śmieja, Patryk Pawlaszczyk, Maciej Piaszczyński, Bartosz Kwiatkowski, Marcin Liberski, Sebastian Brucheiser, Kacper Woryna, Kamil Wieczorek, Robert Chmiel. Są wśród nich mistrzowie świata (Protasiewicz, Walasek), Europy (MEJ Łukasza Romanka), Polski, nie tylko w kategorii juniorów.

W tym wykazie podopiecznych Świętej Pamięci Jana Grabowskiego pełno jest totalnie zmarnowanych talentów, niektórzy z nich już nie żyją. Ale Jan Grabowski nie przyłożył do tego ręki. Obłędne regulaminy, wysyłające z nakazu niedojrzałe emocjonalnie jednostki na bój tak bezwzględny, psuły dobrą trenerską pracę u podstaw wybitnego trenera. Chłopcy zbyt szybko uwierzyli w siebie, bo kluby mocą regulaminów musiały ich wystawiać do składu. Przedwczesna popularność biła im do głów. Poczuli się wielcy, nie kumając, że to czysta iluzja, sztuczny, fałszywy obraz rzeczywistości. No i mamy... prostą drogę do życiowych upadków. Nazwiska? Błażejczak, Molka - wyrok za zabójstwo, Kurmański, Romanek - samounicestwienie. Chyba wystarczy...

Na koniec pozwolę sobie na kilka uwag osobistych. Poza stadionem, meczami i treningami Jana Grabowskiego znałem słabo (kilka nic nie znaczących wzajemnych ukłonów i wymian uprzejmości), choć byliśmy niemal sąsiadami, bo stadion mam dosłownie na rzut kamieniem. Wciąż mam wrażenie, że ważne rozmowy odkładam na później, a to niestety często oznacza, że na tzw. świętego nigdy. Dziś jest mi z tego powodu niewymownie przykro.

Widywałem pana Janka podczas spacerów z żoną, choć to częściej w ich wykonaniu były sprawunki, a nie spacery dla przyjemności, ponieważ szli zawsze od, lub na miasto. Dziś mogę tylko przekazać rodzinie wyrazy serdecznego współczucia. Pani Krysi oraz synom Jana, Grzesiowi i Bartkowi, obiecuję pamięć modlitewną za duszę zmarłego.

Twardziel z Myśliborza, Zachodniego Pomorza, w (Bogu ducha) Winnym Grodzie oddał się żużlowej pasji i z nią odszedł do wieczności. Pochowany na zielonogórskim cmentarzu przy Wrocławskiej będzie mógł na co dzień słuchać ulubionej melodii speedwaya - ryku żużlowych motorów i aplauzu widowni pobliskiego stadionu.

Stefan Smołka

Źródło artykułu: