Historia zaproszenia biało-zielonych do ścigania się w najwyższej klasie rozgrywkowej jest doskonale znana. Trzecia drużyna zeszłorocznej Nice Polskiej Ligi Żużlowej otrzymała możliwość startów w PGE Ekstralidze, z której skorzystała. - Włókniarz wrócił tam, gdzie jego miejsce - mówił ze sceny przed około 3 tysięczną publicznością prezydent Częstochowy, Krzysztof Matyjaszczyk.
Przedstawiciele miejskiego magistratu corocznie pojawiali się na prezentacji drużyny, ale w tym roku ich obecność była szczególnie zrozumiana. Dofinansowanie z miejskiej kasy w wysokości dwóch i pół miliona złotych to potężny zastrzyk finansowy dla klubowego portfela. Gościli nie tylko prezydent miasta i wiceprezydent oraz Przewodniczący Rady Miasta, ale także radny Łukasz Banaś. To on wnioskował o tak sporą dotację dla Włókniarza ze środków promocji miasta poprzez sport, czemu przychyliła się zdecydowana większość radnych.
- Udało się przekonać radnych, prezydentów, z jednymi poszło łatwiej, z innymi mniej, ale cieszę się, że wynegocjowaliśmy taką dużą kwotę. Dzięki temu zarząd mógł skonstruować wyważony, rozsądny budżet i zbudować skład z dobrymi zawodnikami. Uważam, że mamy bardzo dobrą ekipę i absolutnie nie zgadzam się z opiniami, że jesteśmy skazani na porażkę. W zeszłym roku życzyłem Michałowi Świącikowi awansu do Ekstraligi i niektórzy dziennikarze w trakcie sezonu mi to wytykali, że przestrzeliłem. To dzisiaj życzę wam awansu do play-offów, a najlepiej medalu - powiedział na konferencji prasowej poprzedzającej prezentację Łukasz Banaś, notabene były prezes Włókniarza.
Kwestii pieniędzy w przypadku częstochowskiego klubu nie można ominąć, ponieważ w niedalekiej przeszłości już jedna spółka Włókniarza zbankrutowała przez nieumiejętne zarządzanie. Teraz ma być inaczej. - Zbudowaliśmy realny budżet. Nie optymistyczny, nie wyimaginowany, tylko wszystko dokładnie policzyliśmy - zapewniał Jaromir Jarząb, wiceprezes Włókniarza ds. finansowych.
ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem
W części przeznaczonej dla kibiców zaczęto od wyemitowania na telebimie filmu wspominającego zeszły sezon. Znamiennie podsumowano go słowami "witamy Ekstraligę!". Zanim na scenie pojawili się ci, dla których fani przyszli, czyli zawodnicy, odbył się koncert muzyczny grupy "Need for Strings". Rockowe, a czasem metalowe kawałki odegrane na wiolonczeli oraz skrzypcach przez dwie artystki wprowadziły fanów w żużlowy, mocny i pełen charakteru klimat. Otwarcie trzeba przyznać, że nie wpasowała się w niego jedna z prowadzących imprezę, Ola Kutz, która czasami zadawała pytania, na które odpowiedź była oczywista. Nie zważając na to popisywali się częstochowscy kibice, którzy głośno dopingowali swoich pupili.
A ci nie pozostawali im dłużni. Leon Madsen oczywiście połechtał wszystkich mówiąc, że Włókniarz jest najlepszy oraz poprosił o wrzawę, jakiej może spodziewać się po wygranych meczach. Dużo śmiechu było podczas prezentacji Mateja Zagara, który na pytania Tomasza Lorka odpowiadał po polsku. Zapytany o jedną ze słoweńskich potraw odparł, że jadł ją może raz w życiu, ale za to uwielbia polski żurek. I pierogi z jagodami, które przyrządza mu jego teściowa. Przy okazji przedstawił swoją rodzinę - partnerkę Aleksandrę oraz dzieci. Wyznał też, że już zdążył nieco poznać miasto, między innymi zwiedził klasztor na Jasnej Górze.
Owację na stojąco otrzymał wyczytany jako ostatni Rune Holta. Kibice długo skandowali jego imię i nazwisko. We Włókniarzu jeszcze nie wybrano kapitana drużyny, ale gdyby to zależało od fanów, faworyt byłby jeden. Dla Holty największe znaczenie ma jednak coś innego. - Najważniejsze, abyśmy punktowali jako drużyna i odnosili zwycięstwa. To jest nasz cel - stwierdził.
Po przedstawieniu kadry Lwów, odbył się koncert zespołu "Kombi". Zawodnicy byli natomiast do dyspozycji kibiców, którzy jak mantrę powtarzali, że są z nimi. Pierwsze treningi biało-zielonych planowane są na połowę marca, natomiast na sprawdzian przyjdzie czas 16 kwietnia. Wtedy to Włókniarz gościć będzie ROW Rybnik podczas 1. kolejki PGE Ekstraligi.