Stal Gorzów na przełomie lutego i marca wyjedzie na obóz do Karpacza. Martin Vaculik, który do zespołu mistrza Polski trafił w ostatnim okienku transferowym, dobrze się zna z kolegami z nowej drużyny, ale tego wyjazdu na pewno nie odpuści. - Jedziemy się integrować i bardzo się z tego cieszę. Każdy z nas mieszka gdzieś indziej, więc takie zgrupowanie to jest okazja, żeby spędzić dłuższy czas wspólnie. Ten obóz jest po to, aby się dobrze bawić, ale i też po to, żeby zbudować drużynę - przyznaje Słowak.
Vaculik przekonuje, że dla niego sezon już mógłby się rozpocząć. - Już od dwóch tygodni jestem przygotowany w stu procentach sprzętowo i kondycyjnie - wyjaśnia i opowiada, jak szlifował formę. - Codziennie robiłem dziesięć pompek, trzy przysiady i biegałem 700 metrów. Do tego basen w dużej wannie - żartuje, ale już na poważnie dodaje: - Żużel wymaga dużej kondycji i siły. Treningi były właśnie temu podporządkowane. Wykonałem ciężką pracę i jestem pod względem fizycznym bardzo dobrze przygotowany. O to się nie obawiam - zapewnia.
Do pierwszego wyjazdu na tor jeszcze pozostało trochę czasu, ale Vaculik już nie może się doczekać. - Motory stoją w garażu i czekają na pierwszy wyjazd na tor. Gdy tylko pojawiam się w garażu i patrzę na nie, to mocno mnie przyciągają - zdradza Słowak. - Co roku, jeszcze przed sezonem, jeżdżę najpierw do Gorican albo Krsko, bo tam jest cieplej. Jeżeli warunki pogodowe w Gorzowie nie pozwolą nam wyjechać szybko na tor, to wezmę kurs na Słowenię lub Chorwację, żeby trochę pojeździć - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem