Gabriel Waliszko. Z drugiej strony ekranu: Żużel po kalifornijsku czyli jak to się robi w Ameryce (felieton)

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Greg Hancock w rozmowie z Gabrielem Waliszko
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Greg Hancock w rozmowie z Gabrielem Waliszko

Słońce, ocean, jeden idol, marzenia o Europie. Speedway w Ameryce najlepsze chwile ma na razie za sobą, ale wciąż można tam spotkać żużlowych zapaleńców i legendy, które chętnie wspominają złote czasy.

Z drugiej strony ekranu to felieton Gabriela Waliszki, dziennikarza nc+.

***

Ameryka, wiadomo, żyje footballem, baseballem, koszykówką czy hokejem. Jednak w dotychczasowej historii światowego żużla to mocarstwo ma swoje ważne miejsce. Pięć tytułów drużynowych mistrzów świata i trzy złote medale w parach to wcale nie tak odległe czasy. Do tego sukcesy indywidualne, ostatnio kontynuowane za sprawą wiadomego jedynaka.

Bruce Penhall, Bobby Schwartz, bracia Kelly i Shawn Moran, Dennis Sigalos, Ronnie Correy, Sam Ermolenko, Billy Hamill zachwycali swoją jazdą głównie w latach 80-tych i 90-tych. Ze starej mistrzowskiej gwardii pozostał do dziś tylko Greg Hancock, który jest dla młodych amerykańskich żużlowców idolem numer jeden.

- Kto jest dla ciebie wzorem - nastolatkowie śmigający tuż przy Pacyfiku na żużlowych motocyklach na tak postawione pytanie odpowiadali: - "Zdecydowanie Greg Hancock". Tegoroczny sezon rozpoczęli w mieście Ventura, gdzie na starcie stanęło ponad 30 miłośników rozmaitych jednośladów, w tym kilku bez hamulców. Była szybka jazda w otoczeniu zabezpieczeń ze słomy i wygrana utalentowanego Luke'a Beckera, którego oglądaliśmy w lipcu w Manchesterze.

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

Najdłuższy tor w Kalifornii to jeden z kilku, na których odbywa się żużlowa jazda. - Liczy prawie 300 metrów i na co dzień służy głównie wyścigom samochodowym. Nie mamy tu takiego żużla jak w Polsce, ale staramy się jak możemy - powiedział nam promotor Steve Evans, który jest mocno zaangażowany w organizację motocyklowych eventów nad oceanem.

W Kalifornii jeździ się jeszcze głównie w Perris, Industry i Costa Mesa. W zawodach towarzyskich, mistrzostwach kraju, o puchar pierwszego amerykańskiego mistrza świata Jack'a Milne'a czy zmarłego tragicznie Connora Penhalla, syna dwukrotnego indywidualnego czempiona globu.

- Jeździć w cyklu Grand Prix i startować w Europie - jasno precyzują swe marzenia amerykańscy młokosi. Starzy mistrzowie mogą tylko powspominać dawne sukcesy reprezentacji USA, która teraz nie ma silnej grupy zawodników. Wystarczy spojrzeć na wyniki DPŚ w ostatnich latach.

Największą furorę Amerykanie zrobili cztery lata temu, kiedy za sprawą świetnego Hancocka i nieobliczalnej dwójki Ryan Fisher, Ricky Wells objeżdżali Szwedów czy Brytyjczyków. Młodzi Gino Manzares czy Max Ruml wciąż muszą szukać profesjonalnych rozwiązań, a wspomniany Becker czy Broc Nicol ciągle uczą się europejskiej jazdy. Dlaczego trudno dostrzec godnych następców Hancocka.

Jak wspominają złote czasy starzy mistrzowie i co myślą o obecnej formie kalifornijskiego żużla? Skąd wziął się mistrz Hancock w światowej elicie i na czym polega jego fenomen? Na te pytania odpowiedzi padną już niedługo na szklanym ekranie. Kwiecień nie dość że już ligowy, to jeszcze będzie iście amerykański na antenach nc+. Polecam, zapraszam i kłaniam się nisko.

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Źródło artykułu: