Janusz Stachyra: Tor był dobry, a sparingi niewiele by nam dały

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Janusz Stachyra
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Janusz Stachyra

- Liczyliśmy się z tym, że to będzie ciężki mecz. No cóż, mieliśmy po prostu za dużo "dziur" w składzie - mówi Janusz Stachyra, trener Stali Rzeszów i wskazuje przyczyny piątkowej porażki swojego zespołu.

Stal Rzeszów na inaugurację ligi zanotowała porażkę na własnym torze. Żurawie w piątkowym meczu Nice 1.LŻ nie były w stanie przeciwstawić się Euro Finannce Polonii Piła i w końcowym rozrachunku przegrały 42:47. Trener Janusz Stachyra po spotkaniu mógł być zadowolony jedynie z postawy Dawida Lamparta i Chrisa Harrisa. Mały plusik można także postawić przy rzeszowskich juniorach, którzy podwójnie wygrali wyścig młodzieżowy, a na przestrzeni całego meczu prezentowali się o klasę lepiej niż ich rówieśnicy z Piły.

- Liczyliśmy się z tym, że to będzie ciężki mecz. No cóż, mieliśmy po prostu za dużo "dziur" w składzie. Na plus można ocenić postawę formacji młodzieżowej. Bardzo dobre zawody pojechał Dawid Lampart. Wiem że przed rokiem mocno męczył się na domowym torze, ale teraz już chyba tak nie powie. Pochwalić można też Chrisa Harrisa. Gdyby nie jego upadek, to miałby wynik bardzo podobny do Dawida - mówi w rozmowie z naszym portalem Janusz Stachyra, trener rzeszowskiej drużyny.

Kibiców ze stolicy Podkarpacia najbardziej zawiódł natomiast Davey Watt. Choć Australijczyk w całym spotkaniu zdobył 6 punktów, to tylko raz przywiózł za swoimi plecami zawodnika drużyny przeciwnej. Reszta jego zdobyczy to punkty na "trupach" bądź koledze z pary. Oczekiwania względem Watta były zdecydowanie większe. Stachyra uważa jednak, że o porażce jego zespołu zadecydowały również inne czynniki.

- Oczywiście, że największy niesmak pozostawia po sobie wynik Watta. To doświadczony zawodnik. Dostał także bardzo dobry numer "9" na ten mecz, ale w każdym biegu był wolny. Trochę nam narobił jak to się mówi. Mnie osobiście najbardziej szkoda taśmy Dimitri Berge z jego pierwszego startu. Wiadomo, że jak nie jedzie się pierwszego wyścigu, to później bardzo trudno jest się dopasować. On stracił ten bieg i ciężko było mu potem odpowiednio wjechać w mecz. Nie mam natomiast żadnych pretensji co do Marcela Szymko. Przez rok nie jeździł i w tym przypadku trzeba mierzyć siły na zamiary. Dajmy mu pojeździć, nie kasujmy jeszcze tego chłopaka. Gdyby nie on, to nie mielibyśmy dzisiaj składu - zaznacza Janusz Stachyra.

ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód

Przebieg piątkowego meczu był dość zacięty. Stal aż do 13. wyścigu pozostawała w bezpośrednim kontakcie z rywalami. Polonia swoją wygraną przypieczętowała dopiero w biegach nominowanych. Co istotne, drużyna gości wygrała mecz w czterech zawodników. Kwartet Kościuch, Tarasienko, Cyfer i Gapiński zainkasował łącznie aż 47 punktów w całym spotkaniu. Pilscy juniorzy nie dorzucili natomiast ani jednego „oczka”.

- Zabrakło nam niewiele aby przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Wiem, że do końca sezonu nie będzie lekko. Gdybyśmy wygrali mecz z Polonią, to bylibyśmy w zupełnie innym świetle. Ale trudno. Nie oddaliśmy tego meczu za darmo. Mieliśmy po prostu zbyt dużo dziur, a i tak przegraliśmy ostatecznie tylko pięcioma punktami. Myślę, że tor nie był trudny tak jak to mówią niektórzy. Po prostu trzeba było trzymać gaz, bo na tym polega żużel. Zawodnicy, którzy nie bali się jechać wygrywali biegi. Przedsezonowe sparingi raczej niewiele by nam dały. Tor ze względu na warunki zewnętrzne był dzisiaj zupełnie inny niż ten, na którym codziennie trenujemy i na którym odjechalibyśmy sparing - dodaje Stachyra.

Źródło artykułu: