Gabriel Waliszko. Z drugiej strony ekranu: Nadjeżdża liga świętości i niezmierzonych pyszności (felieton)

WP SportoweFakty / Wojciech Klepka
WP SportoweFakty / Wojciech Klepka

Bez przestarzałego dyngusa, a obowiązkowo z koszem pełnym świętości i żużlowych jaj. Czekam na najlepszą ligę świata z wypiekami na twarzy i z apetytem godnym największych świąt w roku.

W tym artykule dowiesz się o:

Czuliście się kiedykolwiek tak jak w świątyni żużla nie będąc na stadionie? Puchary, motory, skóry, plastrony, kaski, zdjęcia, statuetki pamiętające zakurzone lata. Wszystko w jednym miejscu na 20 metrach kwadratowych. Na taki old-schoolowy klimat natrafiłem w USA. Na kalifornijski garaż pełny rozmaitych szpargałów, a ściślej rzecz ujmując żużlowych świętości. Oryginalny niczym jego właściciel. Dwukrotny mistrz świata w parach, amerykański gawędziarz z polsko-węgierskimi korzeniami, 60-letni Bobby Schwartz trafił w punkt. - Mam tu trochę historii tego sportu, która budowała teraźniejszość - rzucił swym chropowatym głosem. Zabrzmiało jak zdanie-wytrych. Ameryka flagową historią wszędzie się szczyci, w Polsce o tradycji nierzadko się zapomina. A przecież tegoroczny sezon najlepszej ligi świata będzie historyczny z przynajmniej kilku powodów.

Po pierwsze, Gollob. - Waliszko, co jest? - zagaił na lutowej gali Tygodnika Żużlowego mistrz Tomasz. "Ano, chyba koniec", spontanicznie pomyślałem. Grudziądzki romans wprawdzie został przedłużony, ale na zasadach, które każą myśleć: stop. Gigant, który przez 30 lat emocjonował nas jazdą po bandzie powoli wyhamowuje kibicowskie przyzwyczajenia. Dlatego każdy mecz Grudziądza z Tomaszem w składzie trzeba brać garściami, napychać się tak żeby te pyszności wylewały się z buzi jeszcze przez długi czas. Brak Golloba w awizowanym zestawieniu na inaugurację to dla mnie znak-symbol kończącej się epoki mistrza w polskim żużlu.

Po drugie, Zmarzlik. Trzeci zawodnik świata przejmuje pałeczkę po idolu Tomaszu w sposób już historyczny. Jako junior zdobył więcej niż Gollob, jako senior może połakomić się też na wyjątkowe rzeczy. Każdy mecz Gorzowa za sprawą Bartka będzie rozbudzał nasze wyobrażenia o kimś kto może rządzić w naszym speedwayu trochę czasu. Trochę, bo Bartek nie lubi górnolotnych tonów, więc na razie nie precyzujmy.

Po trzecie, Pedersen. Oglądać Duńczyka w tym roku to będzie ciekawe doświadczenie. Bo pierwsze jazdy wskazują na to, że Dziki Nicki ociepla wizerunek nie tylko rodzinną atmosferą, ale też zachowaniem na torze. Po akcji Zmarzlika na Jancarzu trzykrotny mistrz świata podszedł do boksu Bartka, podał rękę i po ojcowsku tłumaczył: "It’s racing, you know". Czyżby Nickiego ktoś przekonał, że poza żużlem też jest życie?

ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód

Po czwarte, Dudek. Dla Patryka sezon wyjątkowy. Jako stały uczestnik elity i lider Falubazu zrobi trochę kilometrów i będzie miał wiele okazji do startów czy złotych myśli. Mentalnie Duzers wyprzedza swoich rówieśników o jedną prostą, a na torze, jak pokazał Jancarz, też może. Nie może tylko jeździć jak pipa.

Po piąte, Kaczmarek. Czyli leszczyński prezent dla Torunia albo koń trojański. Stawiam na to pierwsze, bo w Danielu widzę charakternego chłopaka z papierami na poważną jazdę. Jego bycza postawa w anielskim zespole będzie kluczem do wielu ligowych wiktorii. Przekonamy się o tym szybko.

Po szóste, Olimpijski. Wrocławski stadion, który przesiąkł historią i był miejscem wielu spektakularnych wydarzeń, żużlowych nie wyłączając. W tym roku ma szansę znów trafić na karty, i to nie tylko z racji Igrzysk Nieolimpijskich. Spartanie mają nazwiska, sztab i zaplecze, które dają nadzieje na duży wynik. Żółte trybuny kojarzą się jednoznacznie.

Po siódme, częstochowsko-rybnicki okręg żużlowy. Kto przewidzi na co stać te dwa ośrodki zanim zaczną się ścigać temu należy szczerze pogratulować. Ja nie mam większego pojęcia, ale kibice na pewno mają swoje przemyślenia. Zaryzykuję strasznie, że żaden z klubów mistrzem nie będzie.

I po ostatnie, deszcz. Zapowiada się ostatni taki rok, kiedy warunki atmosferyczne będą dyktować często gęsto termin i sposób rozegrania meczów. Bardzo możliwe, że sezon 2018 przyniesie przełomowe zmiany w zabezpieczaniu torów przed uciążliwym opadem. A na razie, niech wiktuały z koszyka będą smakowitą przystawką przed żużlowym otwarciem. Na inne jaja przyjdzie jeszcze czas.

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Źródło artykułu: