Spore wzburzenie wywołała sobotnia decyzja władz PGE Ekstraligi o odwołaniu trzech meczów pierwszej rundy na podstawie niesprzyjających prognoz pogody. Temat potęgowało to, co obserwowaliśmy za oknami, czyli delikatnie zachmurzone niebo i przebijające się słońce. Owszem, temperatura nie powalała na kolana, ale co najważniejsze, w większości przypadków nie padało. Lało w sobotni wieczór i noc w Częstochowie.
Podobne słoneczne obrazki przywitały nas w niedzielny poranek. W ten dzień zaplanowane były mecze w Częstochowie, gdzie tamtejszy Włókniarz Vitroszlif CrossFit miał podejmować ROW Rybnik oraz w Lesznie. Tam z kolei szykowało się bardzo interesujące starcie pomiędzy Fogo Unią a Betard Spartą Wrocław. W poniedziałek natomiast Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra miał się mierzyć z MRGARDEN GKM-em Grudziądz. Ta konfrontacja również została przełożona.
Rozczarowani fani zaczęli zasypywać wpisami facebookowy profil Speedway Ekstraligi twierdząc, że decyzja o przełożeniu meczów została podjęta pochopnie. Tego samego zdania był Jan Krzystyniak, ekspert naszego serwisu. - Już w piątek i sobotę miało padać, a okazało się że świeciło słońce. Niedługo sędzia odwoła mecz, bo nie wyschnie poranna rosa. Dochodzi do absurdów - mówił.
Wątpliwości pozostaną, ale pogoda faktycznie zaczęła się psuć. W południe nad Częstochową pojawiły się ciemne chmury, zaczął też padać deszcz. Można rozprawiać nad intensywnością opadów, ale fakt jest taki, że na wątpliwej jakości drogach pojawiły się dość spore kałuże. W Zielonej Górze natomiast białe święta. Leszno? Sytuacja podobna do tej z Częstochowy. No i niska temperatura. Około 7-8 stopni Celsjusza to za mało, by pomóc nawierzchni schnąć.
Odwołując tak wcześnie mecze, działacze PGE Ekstraligi kierowali się też względami ekonomicznymi. Dowiedzieliśmy się, że przełożenie jednego spotkania już w dniu rywalizacji to koszt rzędu 100 tysięcy złotych dla organizatora. Do tego dochodzi frustracja kibiców, którzy musieliby opuszczać trybuny stadionów co najwyżej po obejrzeniu prac na torze. Bo na to, że ktoś obecnie pozwoli na ściganie się w ekstremalnych warunkach nie mamy co liczyć. Kiedyś tak, obecnie czasy się zmieniły. W naszej lidze, gdzie stawka idzie o największe na świecie pieniądze w tej dyscyplinie, dba się przede wszystkim o bezpieczeństwo zawodników, ale też i o atrakcyjność spotkań. Z marketingowego punktu widzenia oglądanie jazdy gęsiego nie przysporzyłoby PGE Ekstralidze nowych sympatyków. Tym bardziej podczas inauguracji.
Co też ważne, tory nawet po intensywnych opadach atmosferycznych z perspektywy trybun wyglądają dobrze. Kibice niejednokrotnie oczekując na werdykt dotyczący losów spotkania skandują "jedziemy!" a później nie szczędzą gwizdów, gdy zapada decyzja o przełożeniu konfrontacji. Najwięcej do powiedzenia w tym temacie powinni mieć zawodnicy. Jeden z nich, Karol Baran, komentował fakt odwołania sparingu, mimo że na torze odbył się trening. - Wizualnie tor wyglądał ok, samemu się jedzie na nim w miarę dobrze i z tym nie ma problemu. Weźmy pod uwagę to, że pod taśmą stajemy we czwórkę. Tor był zbyt niebezpieczny, by odbył się na nim sparing - mówił.
Decyzję o przełożeniu meczów pierwszej kolejki poparł też Jacek Frątczak, były menedżer zielonogórskiego Falubazu, obecnie nasz ekspert. - Jeżeli jest istotne ryzyko pogodowe, to decyzje o przełożeniu meczów muszą być podejmowane na tyle szybko, aby nie generować kosztów. Takie są fakty i to niezależnie od opinii kibiców. Dzięki tej decyzji kluby nie poniosą dodatkowych kosztów związanych z organizacją spotkań i nie stracą na efekcie inauguracji. A to jest niezwykle ważne. Zawsze trzeba mieć na względzie interes kibiców, a co za tym idzie frekwencję na stadionie. Podpisuję się pod tą decyzją rękami i nogami - stwierdził już w sobotę.
Ze spotkań w planowanym terminie powinno odbyć się jedno, poniedziałkowe, w Toruniu, gdzie Get Well podejmie Cash Broker Stal Gorzów. Atut torunian to częściowo zadaszony stadion, dlatego opady najczęściej są im niestraszne. Poza tym jest problem, bo pogoda nie daje za wygraną. Już teraz śmiało można stwierdzić, że mecze również drugiej kolejki są zagrożone. W tygodniu meteorolodzy prognozują bowiem powrót zimy - niskie temperatury i opady śniegu. Wobec tego PGE Ekstraliga na dobre może ruszyć dopiero pod koniec kwietnia.
ZOBACZ WIDEO W Łodzi szybko go pokochają. Aleksandr Łoktajew już szaleje