W Szwecji nie odwołują meczów, ale nie można nas porównywać z Elitserien. Gra toczy się o inną kasę

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Ulewa na torze żużlowym
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Ulewa na torze żużlowym

Rozgrywki ligowe w Polsce miały ruszyć z kopyta, ale pogoda storpedowała ten plan. Zdaniem Jacka Frątczaka, nie można nas jednak porównywać ze Szwecją, bo u nas gra toczy się o inną stawkę.

Przypomnijmy, że w 2016 w szwedzkiej Elitserien nie odwołano ani jednego spotkania ze względu na niesprzyjającą aurę. Jacek Frątczak jest jednak zdania, że porównanie Polski ze Szwecją nie jest logiczne. - Na jakim poziomie są obydwie organizacje ligowe i gdzie niepowodzenie sportowe wiąże się z większymi konsekwencjami finansowymi i sportowymi? Oczywiście, że w Polsce. U nas jest większe ograniczenie ryzyka, bo w grę wchodzi większa kasa - mówi.

Różnica jest nie tylko w stawkach dla zawodników, ale także w innych aspektach. - Powiedzmy sobie szczerze, że trudno porównywać Szwecję i Polskę, biorąc pod uwagę choćby frekwencję na trybunach. Tam jest dwa tysiące ludzi, a u nas dwanaście tysięcy. Pogoda spłatała nam figla. Prawda jest taka, że jeśli można podjąć decyzję o wcześniejszym odwołaniu spotkania, mając deadline, który nie generuje kosztów, to musimy to zrobić. Jeśli się tego nie zrobi, straty ponoszą nie tylko kluby, ale też kibice. W Polsce jest gra o inną stawkę niż w Szwecji - mówi były menedżer Falubazu.

U nas mecze są przekładane masowo. W większości przypadków podjęto słuszne decyzje, ale zdarzały się pomyłki. Tak było choćby z pojedynkiem Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra z MRGARDEN GKM-em Grudziądz. Prognozy nie sprawdziły się i w porze meczu w Winnym Grodzie można było jechać. - W tym przypadku tak się stało, ale aktualnie prognozy pogody są coraz bardziej doskonałe i sprawdzają się co najmniej w 70-80 procentach. Pamiętajmy o kwestii czysto ekonomicznej. Ponad wszelką wątpliwość wiadomo, że kiedy odwołuje się mecz w oparciu o czas i miejsce podejmowania decyzji, klub na organizacji nie straci choćby złotówki. To jest pewne. Natomiast nie podjęcie tej decyzji w oparciu o tę wiedzę na pewno spowoduje koszty. Co byłoby, gdyby pogoda się sprawdziła, a zawody nie byłyby odwołane? Mielibyśmy hejt w zupełnie drugą stronę - twierdzi nasz ekspert.

Frątczakowi również zdarzały się podobne sytuacje, gdzie trzeba było podjąć męskie decyzje. - Swego czasu miałem jedną sytuację związaną z treningiem punktowanym z ekipą z Gorzowa. Prognozy pogody na sobotę mieliśmy fatalne. W czwartek wraz ze Staszkiem Chomskim i Krzyśkiem Orłem podjęliśmy decyzję, że nie ma sensu generować kosztów i ściągać kibiców, bo prognozy są takie a nie inne. Moja pointa jest taka, że jak już wszystko ruszy, to każdy o tych problemach zapomni. Rozumiem kibiców, że tęsknią za rozgrywkami, ale w tym roku mamy absolutnie nielogiczną pogodę - kończy były menedżer Falubazu.

ZOBACZ WIDEO Ligue 1: nieprawdopodobne emocje w Metz! PSG dogoniło Monaco [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (27)
avatar
HDZapora
22.04.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
avatar
Patrykowski
22.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Masz rację ;) 
avatar
Patrykowski
21.04.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Panie Jacku inne zdanie niż Pana to hejt? Kompletnie nie rozumiem czemu Pan świadomie pomija jeden jakże istotny detal. Nikt nie każe jechać męczy gdy są złe warunki pogodowe. Dlaczego idziemy Czytaj całość
avatar
speed01
21.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Czy tylko ja mam wrażenie, że Frątczak na jaki temat ostatnio by się nie wypowiadał, to zawsze to zawsze kończy się na "kasa", "koszty" itd. A gdzie w tym wszystkim jest sport? 
avatar
wojtaszek zg
21.04.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Manipulujesz faktami panie Frątczak. Ciekawe ilu kibiców byłoby w Polsce na stadionach, gdyby mecze rozgrywano we wtorki o godz. 19. Jeszcze kilka takich dziwnych decyzji i nawet w niedziele tr Czytaj całość