Zawodnik Get Well Toruń w finale Złotego Kasku wywalczył dziewięć punktów, co uplasowało go na 6. pozycji. Na przeszkodzie w osiągnięciu lepszego rezultatu stanął upadek w jego trzecim starcie. W 12. biegu zawodów Adrian Miedziński nie opanował motocykla na pierwszym łuku, a na domiar złego motor żużlowca 31-latka uderzył w Przemysława Pawlickiego.
- Szkoda, bo mógłbym wygrać te zawody, gdyby nie upadek. Piotrek się obejrzał, chciał poczekać na brata. Na pierwszym łuku były dziury, wyciągnęły mnie i stało się, jak się stało. Szkoda tego biegu, bo rozsypał on całą konstrukcję, która dobrze się układała. Najważniejsze jednak, że jesteśmy cali - powiedział Miedziński w rozmowie z TVP Gorzów.
Czwartkowy finał Złotego Kasku był dla wychowanka toruńskiego klubu przetarciem przed kolejnymi zawodami w Zielonej Górze. Już w sobotę jego Get Well przyjedzie do Winnego Grodu na ligowe starcie z Ekantor.pl Falubazem.
- To na pewno będą zupełnie inne zawody. Nie wiem, jaki będzie tor. Pogoda jest, jaka jest i tak naprawdę ciężko jest rokować, co wydarzy się z nawierzchnią. To nie jest naturalna pogoda na żużel. Było jakieś przetarcie, ale w sobotę będzie nowy dzień - skomentował Miedziński.
ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani