- PGE Ekstraliga wystosowała niedawno pismo, które dotarło do pana prezydenta i było załączone także do naszej wiadomości. Dokument dotyczy planów na najbliższe lata, które są związane między innymi z przykrywaniem torów czy innymi kwestiami licencyjnymi, których nie spełniamy - tłumaczy nam prezes Grupy Azoty Unii Tarnów Łukasz Sady.
Szef tarnowskiego klubu nie ma wątpliwości, że sprawy lekceważyć nie można. Chce jak najszybciej rozmawiać z prezydentem na tematy związane z poprawą infrastruktury stadionu. Nie chodzi tylko o system przykrywania toru. Problemów jest znacznie więcej.
- Zakładam, że z przykryciem toru możemy się jakoś uporać, ale kłopot jest między innymi z oświetleniem toru i parkingu. Musimy zwiększyć liczbę luxów, która jest niezbędna do przeprowadzania transmisji w jakości HD. Poza tym, wymieniona musi zostać tablica świetlna. Do tego dochodzi temat zajętości stadionu. Miasto musi się z góry wypowiedzieć, kiedy obiekt będzie dostępny. Czasami musi być on wolny nawet przez cztery dni przed zawodami żużlowymi, a wiem, że z tym może być problem. To jest kłopot wynikający z dwóch kompletnie różnych dyscyplin na jednym stadionie. O tym próbowałem wielokrotnie już rozmawiać z panem prezydentem. Niestety, moje argumenty trafiały w próżnie. To samo czyniły władze ZKS Unii Tarnów - klubu piłkarskiego, który także korzysta z obiektu. Efekt był dokładnie taki sam - wyjaśnia Sady.
Prezes tarnowskiego klubu poprosił już wiceprzewodniczącego komisji sportu Rady Miasta o zwołanie w tej sprawie stosownego zebrania. Działacz Unii tłumaczy, że na przestrzeni lat z miejskimi urzędnikami na temat stadionu rozmawiał już wielokrotnie. Zorganizował także ponad rok temu wyjazd studyjny dla prezydenta miasta oraz radnych do Zielonej Góry i Gorzowa. - Dzięki temu włodarze w szczegółach mogli dowiedzieć się jaki procent budżetów tych miast przeznaczany jest na sport, skąd i jakie środki przeznaczone były na modernizacje stadionów żużlowych w tych dwóch miastach. Warto dodać, że w spotkaniach ze strony Zielonej Góry i Gorzowa udział brali nie tylko prezesi klubów żużlowych, ale także władze miast. Efekt na dziś? Wszędzie się da tylko nie w Tarnowie - tłumaczy Sady.
ZOBACZ WIDEO "Tomek jest dobrem narodowym. Jest współczesnym gladiatorem"
Prezes tłumaczy, że na jednym z ostatnich spotkań przedstawiciele klubu zostali poinformowani przez prezydenta, że są trzy warianty rozwiązania sprawy stadionu. Pierwszy był najbardziej optymistyczny - modernizacja miała odbyć się na dużą skalę dzięki środkom pozyskanym z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Drugie rozwiązanie zakładało, że miasto postara się o nawiązanie partnerstwa publiczno - prawnego, tak żeby w kosztach mógł uczestniczyć podmiot prywatny.
- Oba tematy upadły i został trzeci. Prezydent informował, że w tym "najgorszym" wariancie miasto mogłoby przeznaczyć pulę około 20 milionów złotych na doraźne prace na stadionie, na remont czy modernizacje tego co jest najpilniejsze. Osobiście uważam, że taka suma rozwiązałaby większość naszych problemów. Moim zdaniem trzeba o tym jak najszybciej rozmawiać. Mam nadzieje, że te środki nie zostały już przeznaczone na inne cele. W końcu komu jak komu, ale miastu jako właścicielowi chyba zależy, żeby nie był to obiekt z początku dwudziestego wieku - przekonuje Sady.
Pewne jest też to, że tarnowski klub nie będzie uczestniczyć w kosztach modernizacji stadionu. - Dostaliśmy w tej sprawie informacje, którą traktujemy w kategoriach lekkiej przesady. Na stadion wydajemy ponad 400 tysięcy złotych rocznie. To ogromne pieniądze. Nie będziemy dodatkowo inwestować w obcy środek trwały - podsumowuje Sady.