- W tym meczu w naszej drużynie coś drgnęło, ale jednocześnie coś się popsuło - mówi nam Jacek Gajewski. Jego drużyna zdobyła w niedzielę 39 punktów. Wynik może i niezły, ale na pewno mogło być zdecydowanie lepiej. - Jestem pewny, że mogliśmy z tego spotkania wycisnąć więcej, ale zepsuliśmy biegi nominowane - wyjaśnia.
Menedżer toruńskiej ekipy nie ma łatwego życia. Po meczu w Zielonej Górze wydawało się, że pewnym punktem jego drużyny będzie Grzegorz Walasek. Tymczasem we Wrocławiu ten zawodnik kompletnie zawiódł. W dwóch biegach nie zdobył żadnego punktu. - Trudno powiedzieć, co byłoby, gdyby jechał w kolejnych wyścigach. Mecz nam się jednak nie układał. Nie punktował i jeździł daleko z tyłu. Musiałem robić rezerwy. W takiej sytuacji trudno było dać mu kolejną szansę - tłumaczy.
Optymizmem może napawać dyspozycja Grega Hancocka i Chrisa Holdera. Poprawę było widać zwłaszcza u Australijczyka, dla którego był to pierwszy w miarę udany mecz w barwach Get Well Toruń. - Problemy Chrisa nie są związane tylko i wyłącznie z kwestiami sportowymi - wyjaśnia Gajewski. - Coś na pewno się ruszyło. W Grand Prix nie było rewelacji, ale w niektórych biegach zaczynał się ścigać i walczyć. Dziś też jechał całkiem dobrze. Nie potrafię jednak powiedzieć, czy wszystkie kłopoty to już przeszłość. Bardzo chciałbym o tym mówić w czasie przeszłym, ale moja drużyna jest bardzo nieprzewidywalna. Na jednoznaczne oceny jeszcze za wcześnie - podsumowuje menedżer wicemistrzów Polski.
ZOBACZ WIDEO "Panie Tomku kochany, my o panu pamiętamy". Dzieci składają życzenia Tomaszowi Gollobowi