Warszawa ma najdroższe i najlepsze Grand Prix na świecie

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Grand Prix na PGE Narodowym
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Grand Prix na PGE Narodowym

Grand Prix Warszawy to najlepsza, ale i też najbardziej kosztowna żużlowa zabawka. Cena wynosi blisko 7 milionów złotych. Organizatorzy wychodzą jednak na zero. Także dzięki kibicom, którzy od pierwszego turnieju w stolicy biją frekwencyjne rekordy.

PZM, organizator LOTTO Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland, płaci ponad 2 miliony za licencję, milion za ułożenie toru, kolejny milion za wynajęcie stadionu. Do tego dochodzą inne, mniejsze wydatki.

W latach 70-tych żużel napędzały oglądane przez 100 tysięcy widzów jednodniowe finały mistrzostw świata na Stadionie Wembley w Londynie i Stadionie Śląskim w Chorzowie. Teraz wszystko kręci się wokół Warszawy i Cardiff.

BSI, firma mająca prawa do Grand Prix, za sprawą Cardiff zarabia na wykup licencji w FIM, bo to światowa federacja sprzedaje prawa do cyklu. Roczna licencja kosztuje milion dolarów. Zyski z Cardiff, gdzie BSI jest organizatorem, pozwalają zarobić te pieniądze i utrzymać blisko 50-osobową armię ludzi, która objeżdża Europę z żużlowym cyrkiem.

Warszawa daje BSI nie tylko pieniądze ze sprzedaży licencji, ale i prestiż. - Wejście na PGE Narodowy jest niczym innym, jak wpuszczeniem żużla do świątyni sportu dostępnej dla nielicznych - mówi Adam Krużyński, szef Nice Polska, jeden z największych sponsorów speedwaya. - Poza tym jest to świetna promocja. Speedway staje w jednym szeregu z wielkimi meczami piłki nożnej i siatkówki.

ZOBACZ WIDEO "Panie Tomku kochany, my o panu pamiętamy". Dzieci składają życzenia Tomaszowi Gollobowi

Zdaniem prezesa PZM Andrzeja Witkowskiego, Grand Prix na PGE Narodowym sprawia, że już nie musimy wspominać Wembley, bo mamy coś nowego. Za dużą cenę, ale się opłaca. - Bo to jest high-life i wejście żużla na salony. Gdzie indziej mamy na takich zawodach ambasadorów ośmiu różnych krajów i wielkie gwiazdy polskiego sportu oraz celebrytów. Czerkawski, Radwańska, Boniek, Majewski, Hołowczyc, Sonik, Błażusiak, wszyscy oni będą na Grand Prix w Warszawie - wylicza Witkowski.

Kontrakt na Grand Prix w stolicy Polski wygasa w tym roku. Prezes PZM rozmawia jednak z Torbenem Olsenem z BSI o nowej umowie. - W piątek przeprowadzimy rozmowę, która powinna wiele wyjaśnić - mówi nam Witkowski, bo też Anglicy negocjują ostro.

Inna sprawa, że BSI powinno zależeć na imprezie gromadzącej rekordową, blisko 55-tysięczną publiczność (tyle nie było na żadnym innym turnieju). O ile Cardiff zabezpiecza środki na wykup licencji, o tyle polski pakiet (Warszawa, Toruń, Gorzów) przynosi dochody (grubo ponad 6 mln zł), które pozwalają organizować deficytowe imprezy w Pradze, Krsko czy Daugavpils (licencja sprzedawana za około 100 tys. euro). Na nich się nie zarabia, ale są ważne z powodu geografii żużla. Trudno byłoby robić cykl mistrzostw świata zamykając się w krajach, gdzie są z tego pieniądze.

Źródło artykułu: