Szwed, jako pierwszy żużlowiec, wygrał turniej w ramach Speedway Grand Prix na silniku GTR Marcela Gerharda. Triumfator bardzo emocjonujących zawodów na PGE Narodowym tuż po nich mocno dziękował swojemu tunerowi za pomoc.
Zwycięstwo to jednak nie tylko zasługa świetnego sprzętu. - Pracowaliśmy naprawdę ciężko na ten sukces. Czuję się wspaniale. To dopiero moje drugie zwycięstwo w Grand Prix w karierze. Tym bardziej jest dla mnie ważne - podkreślił Fredrik Lindgren. Pierwszy raz zawodnik ROW-u Rybnik wygrał w 2012 roku w Goeteborgu.
Żużlowiec swoimi dobrymi występami choćby w PGE Ekstralidze udowodnił, że trzeba się z nim liczyć w tym sezonie. - Gdziekolwiek nie jeżdżę, zdobywam cenne punkty. Wielka Brytania, Polska, Szwecja i teraz Grand Prix - ta seria wygląda bardzo dobrze. Postaram się utrzymać piłkę w grze - mówi Szwed.
Za plecami Lindgrena przyjechał Maciej Janowski, który pierwszy raz w Grand Prix stanął na drugim stopniu podium. - W takiej sytuacji człowiek myśli sobie, że zabrakło bardzo niewiele do zwycięstwa. Fredrik był jednak dziś bardzo mocny - wyjaśnił zawodnik Betard Sparty Wrocław.
Trzecie miejsce w sobotniej potyczce o mistrzostwo świata przypadło Jasonowi Doyle'owi. Dla Australijczyka to już drugi finał w tym sezonie, jednak pierwsze podium. - Cóż to był za wyścig w finale! Maciek i Fredrik rzucili wszystkie siły na bezpośrednią walkę, a ja musiałem tylko jechać z tyłu i oglądać show. Cieszę się jednak z tego podium - zakończył żużlowiec Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: Nikt nie chce walczyć z oszustami. To dla mnie niewyobrażalne