Bartosz Zmarzlik o spięciu z Martinem Vaculikiem. "Było minęło"

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Martin Vaculik kontra Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Martin Vaculik kontra Bartosz Zmarzlik

Bartosz Zmarzlik, podobnie jak przed rokiem, nie zdołał awansować do finału Grand Prix Polski w Warszawie. Polak odpadł w półfinale z dorobkiem 12 punktów. Po zawodach mówił, że na torze trzeba było być cwanym i przebiegłym, by wygrywać.

Bartosz Zmarzlik podczas tegorocznej [color=#000000]LOTTO Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland zdobył dwa punkty więcej niż przed rokiem. - Jest progres, choć znowu odpadłem w półfinale. Pozycję wyjściową do walki mam jednak dobrą. Do klasyfikacji najistotniejsze są punkty. Inna sprawa, że chciałoby się wygrywać. Szczególnie takie zawody jak Grand Prix Polski przed wspaniałą publicznością w Warszawie - mówił Zmarzlik.

[/color]

W pierwszym podejściu do półfinału Martin Vaculik stanął bardzo blisko Bartosza Zmarzlika i chyba nie do końca prostopadle do taśmy startowej. Stąd też zaraz po starcie doszło do kontaktu Polaka ze Słowakiem. - Było minęło, nie ma do czego wracać. Sędzia powtórzył w komplecie półfinał i tyle - ucina Zmarzlik.

Żużlowcy wygrywali wyścigi praktycznie z każdego pola startowego, co nie oznacza, że dało się wyjechać ze startu idealnie ze zewnętrznych pól. - Można było z nich wygrać wyścig, ale umiejętnie rozgrywając pierwszy wiraż. Dużo zależało od tego, jak potoczyła się sytuacja. Trzeba było być cwanym i przebiegłym w pierwszym łuku. Jeśli rywale ustawili się odpowiednio, to ciężko było coś wykombinować po przegranym starcie. Nie ma co ukrywać, wiele także zależało także od tego, co działo się w parku maszyn. We współczesnym żużlu, kto trafi z ustawieniami, ten wygrywa - ocenił Zmarzlik.

W powtórce wyścigu półfinałowego Zmarzlik dwoił się i troił, by wyprzedzić rywali i wjechać do upragnionego finału. - Owszem, bardzo chciałem awansować do decydującego wyścigu, ale też nie za wszelką cenę. W pewnym momencie musiałem się ostro ratować, bo motocykl dość mocno pociągnął mnie i wtedy już straciłem szanse na finał - powiedział reprezentant Polski, który po zawodach bardzo dziękował publiczności. - Wspaniale jechało się przy takim dopingu. Przypominam także, że wszyscy jechaliśmy dla pana Tomasza Golloba i każdy z nas chciał wygrać ze szczególną dedykacją dla niego - dodał brązowy medalista IMŚ.

ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: To był dla mnie szok. Długo nie będę mieć takiego przeżycia

Źródło artykułu: