Matej Zagar zaatakował Nickiego Pedersena przy krawężniku. Doszło do kontaktu, Duńczyk się przewrócił, a sędzia wykluczył Słoweńca. Można się było czepiać i mówić, że Pedersen sprytnie wykorzystał fakt, iż doszło do kontaktu. Nicki zwykle przewraca się w tego typu sytuacjach.
Trzeba przyznać, że arbiter nie miał łatwego zadania. Tak naprawdę każdy jego wybór wzbudziłby kontrowersje. Trudno jednak powiedzieć, że Krister Gardell popełnił błąd. Gdyby to był mecz PGE Ekstraligi, to jego decyzja zostałaby uznana za prawidłową.
W powtórce tego biegu również mieliśmy kontrowersje. Pedersen walczył o dwa punkty z Antonio Lindbaeckiem. Lepszy był Szwed, do którego Duńczyk miał duże pretensje za jeden z ataków. Pedersen wymachiwał w kierunku Lindbaecka rękami jeszcze w trakcie wyścigu. Nie miał racji, bo jego rywal pojechał czysto. Gdyby do takiej sytuacji doszło podczas meczu ligowego, to zawodnik Fogo Unii Leszno z pewnością otrzymałby ostrzeżenie za niesportowe zachowanie. W Grand Prix taka praktyka nie jest raczej stosowana.
Arbiter nie pomylił się również w wyścigu szóstym, kiedy wykluczył Grega Hancocka, gdy ten przewrócił się po ataku Piotra Pawlickiego. Rację sędzia miał również w biegu 16. Piotr Pawlicki przewrócił się w pierwszym łuku po kontakcie ze swoim bratem i został jak najbardziej prawidłowo wykluczony.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: To był dla mnie szok. Długo nie będę mieć takiego przeżycia