Adam Skórnicki: Kiedyś regulamin pozwalał na bicie po mordzie. Dziś są psychologowie

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Łukasz Trzeszczkowski / Adam Skórnicki (z prawej)
Newspix / Łukasz Trzeszczkowski / Adam Skórnicki (z prawej)
zdjęcie autora artykułu

- Gdyby zawodnicy korzystali z pomocy psychologów, to wiedzieliby, że skumulowaną po biegu energię trzeba zachować na kolejny wyścig, a nie bić biednego człowieka po głowie - mówi nam Adam Skórnicki, żużlowiec i trener.

W tym artykule dowiesz się o:

W Gorzowie ruszył proces Mateja Zagara, którego były mechanik oskarża w procesie cywilnym. Chodzi o sytuację z Grand Prix Polski, gdzie po jednym z biegów Zagar uderzył swojego pracownika tak, że z głowy spadła mu czapka. Ostatnio obserwujemy sporo skrajnych zachowań żużlowców. Wystarczy wspomnieć Nickiego Pedersena bluzgającego na mechaników, co pokazano w ostatnim Magazynie PGE Ekstraligi.

- To nie jest tak, że teraz mamy w żużlu więcej chamstwa - tłumaczy nam Adam Skórnicki, żużlowy mistrz Polski i trener. - Kiedyś w Anglii był nawet przepis, że do dwóch minut po zakończonym wyścigu zawodnicy mogli sobie dać po mordzie i robili to. Emocje w tym sporcie są tak wielkie, że każdy szuka ujścia. Jeden rozwali kask, drugi rzuci goglami, a Pedersen zwyzywa mechaników, bo on tak zawsze działał. Nakręcał się tym, to mu pomagało w lepszej jeździe.

- O wybrykach sprzed lat mało jednak wiemy, bo nie było tylu kamer na meczach - komentuje Skórnicki. - Paradoksalnie ich obecność tylko wzmaga agresję. Niektórzy, jak widzą, że są filmowani to pokazują złość i agresję, bo myślą sobie, że uśmiech może im zaszkodzić. Jak ludzie zobaczą, że zawodnik się śmieje to powiedzą, że mu nie zależy. Na żużlu jeżdżą głównie prości ludzie, więc myślą zero-jedynkowo, a kamera podaje nam potem wszystko na tacy.

Skórnicki nie ma wątpliwości, że zawodnicy powinni częściej korzystać z usług psychologów i trenerów mentalnych. - Wiele się pod tym względem poprawiło, ale też nie do końca - komentuje nasz ekspert. - Wciąż pokutuje myślenie, że psycholog to jest to samo co psychiatra. Ludzie z boku śmieją się z tych, co mają psychologów. Zawodnicy boją się z kolei korzystać z psychologów klubowych, gdyż mają obawy, że to co powiedzą zostanie wykorzystane przeciwko nim.

ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód

- Zawodnik musi mieć psychologa, bo przecież musi sprostać oczekiwaniom kibiców, zarządu, ludzi z teamu i rodziny - zauważa Skórnicki. - Słowem żużlowiec ma wiele na głowie, a jak dodatkowo skumulują się emocje po biegu to czasami źle to wygląda. Psycholog czy trener mentalny podpowiedziałby zawodnikowi, jak ma wykorzystać skumulowaną w sobie energię. Żużlowiec mając taką wiedzę nie biłby biednego człowieka po głowie.

- Swoją drogą to psycholog przydałby się także innym ludziom pracującym w klubie. Sztabowi szkoleniowemu, ludziom zarządzającym. Wiedzieliby, jak podejść do zawodnika, by nie popełnić błędu. Jednego trzeba pogłaskać, innym wstrząsnąć. Psycholog podpowiedziałby co komu jest potrzebne - kończy Skórnicki.

Źródło artykułu: