- To jest stosunkowo drobna sprawa - komentuje specjalnie dla nas mecenas Jerzy Synowiec, były prezes Stali Gorzów. - Porównałbym to do zdarzenia z Januszem Korwin-Mikke, który uderzył w twarz Michała Boni. Wielkiej szkody na ciele nie ma, ale jest upokorzenie człowieka. Kiedyś za to się pojedynkowali.
- W przypadku sprawy Zagar kontra jego mechanik na pewno będzie próba mediacji, sąd będzie namawiał strony do pogodzenia - komentuje Synowiec. - Jeśli się nie uda to będzie proces, ale zawodnik nie dostanie surowej kary. To będzie jakaś grzywna, ale stosunkowo niewielka.
- Zasadniczo dziwię się, że ta sprawa została zakwalifikowana jako proces cywilny o ochronę dóbr osobistych - mówi nam mecenas. - To się powinno toczyć przed sądem karnym i dotyczyć naruszenia nietykalności osobistej. Tam też można mówić o psychicznych skutkach zdarzenia, o czym wspomina zresztą były mechanik żużlowca.
BSI, organizator cyklu, nie ukarał Mateja Zagara za jego zachowanie. - A nawet, gdyby tak się stało, to droga karna nadal jest otwarta - zauważa Synowiec. - Inna sprawa, że jakaś reakcja BSI powinna być, bo z jednej strony mamy co prawda emocje, ale z drugiej takie coś psuje wizerunek rozgrywek. Poza tym mechanik miał prawo czuć się pokrzywdzony.
W ostatnim czasie mamy więcej takich niekontrolowanych reakcji zawodników. W ostatnim Magazynie PGE Ekstraligi mieliśmy okazję zobaczyć, jak Nicki Pedersen bluzga swoich mechaników. - Też to widziałem, ale dopóki mechanicy nie czują się dotknięci to nie ma tematu. Być może oni liczyli się z takim zachowaniem Pedersena, wkalkulowali to w ryzyko swojej pracy - kończy były prezes Stali.
ZOBACZ WIDEO Kapitanowi Fogo Unii nie przystoi taka jazda