Dariusz Ostafiński: Bez Hamulców 2.0: Fenomen Stali. Znaleźli swoich "Żołnierzy wyklętych" (felieton)

Materiały prasowe / Stal Gorzów / Stal Gorzów
Materiały prasowe / Stal Gorzów / Stal Gorzów

To będzie hymn pochwalny na cześć Stali Gorzów, która od kilku lat jest frekwencyjnym fenomenem. Klub bije rekordy oglądalności na żywo, ale i też sprzedaje najwięcej karnetów w całej lidze. Nic jednak nie dzieje się przez przypadek.

Bez Hamulców 2.0 to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego.

***

Każda moda ma to do siebie, że przemija. Źle Cash Broker Stali Gorzów nie życzę, ale odkąd na meczach drużyny zaczęły pojawiać się tłumy to zastanawiałem się, jak długo to potrwa. Kibice ze Stali łamali jednak kolejne bariery. Nie uciekli nawet na początku sezonu 2015, kiedy zespół przegrał sześć pierwszych spotkań.

Stal od sezonu 2013 może się pochwalić tym, że sprzedaje minimum 4000 karnetów. Pięć tysięcy pękło w 2015 i teraz. Dokładnie we wtorek klub powtórzył swój najlepszy wynik. Jacek Gumowski, spec od marketingu w gorzowskim klubie, w styczniu rzucał innym wyzwanie dotyczące sprzedaży karnetów. Pisał o tym Jarek Galewski. Nikt nie podjął rękawicy. Zakładam, że inni wiedzą, jak mistrz Polski jest poukładany w temacie i nie chcieli ryzykować pewnej porażki.

A co takiego robi Stal, że tak dużo ludzi chce ją oglądać? Napisałem wcześniej, że nic nie dzieje się przez przypadek. Myślę, że w przypadku Gorzowa kluczem są powtarzane co rok profesjonalne badania profilu kibica, kampanie reklamowe i snucie historii, która buduje tożsamość społeczną wśród sympatyków. Tak jak partia rządząca buduje kult "Żołnierzy wyklętych", tak Stal opowiada swoją historię o gorzowskiej rodzinie, w której miłość do speedwaya jest przekazywana z ojca na syna. Dwie kampanie ("Z barwami ci do twarzy" i "Z barwami na zawsze") dodały tej historii kolorów i świeżości.

Marketingowcom Stali udało się zbudować małą, ale lojalną społeczność, na przekazie pozytywnym. Zdarzyło się raz czy dwa, że dla podkręcenia tematu, zrobiono uderzenie w inny klub. To było jednak strzelanie ślepakami, czy wręcz ustawka. Stal umawiała się przykładowo z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra na mocny przekaz i obie strony wyprowadzały po ciosie, który miał skłonić kibica do przyjścia na stadion. Wszystko było jednak pod kontrolą.

ZOBACZ WIDEO MPPK jednak bez obcokrajowców?

Pewnie niektórzy z WAS dziwią się i pytają: - Co? To już wszystko? Żadnych ostrych słów? Żadnych mocnych opinii? Odpowiadam, tak to już wszystko. O chamstwie w parku maszyn napisali już inni eksperci, a ja absolutnie nie chcę powielać ich słów. Dziwię się natomiast, kiedy czytam niektóre WASZE komentarze pod tekstami. Ja o wizycie Józefa Dworakowskiego w parku maszyn Fogo Unia Leszno, względnie o wybrykach zawodników, a część z WAS, że się czepiam, że tylko bym ludzi karał. Piszecie, że taki jest żużel. Ok, zgoda, ale czy w związku z tym mamy dawać przyzwolenie na chamstwo? Poza wszystkim tamte publikacje były czysto informacyjne, bez mojej opinii.

Nie chcę, ale muszę słów kilka o Mateju Zagarze. Mam wyrobiony pogląd na temat tego człowieka. Nieźle się uśmiałem, jak Michał Świącik tłumaczył mi kiedyś, że Słoweniec bywa opryskliwy, bo buzuje w nim adrenalina. Niech tak będzie. Generalnie nic nie działa lepiej niż obraz. Jak ktoś nie widział, to niech zobaczy filmik z Grand Prix 2015 w Gorzowie i bliskie spotkanie Mateja z byłym mechanikiem. Mamy rok 2017. Myślicie, że pan Zagar się zmienił?

Miał być koniec, ale jeszcze będzie o innym Grand Prix. Po zawodach w Warszawie powstała teoria, że teraz to BSI, a nie nam, powinno bardziej zależeć na kolejnych turniejach na PGE Narodowym. Powiedziałbym raczej, że trudno sobie wyobrazić następny cykl bez żużlowej stolicy Polski. A BSI to przede wszystkim zależy na kasie. Tylko naiwni mogą myśleć, że angielskiej firmie przyświeca jakaś wizja. Liczą się pieniądze i jeśli Gorican, z malowniczo położonym stadionem w polu kukurydzy, da więcej to BSI zrobi turniej tam, a nie w Warszawie.

Źródło artykułu: