GKSŻ zdziwiona słowami prezesa Unii Tarnów. Chodzi o telewizję

Zbigniew Fiałkowski z GKSŻ nie rozumie, co miał na myśli prezes Grupy Azoty Unii Tarnów, kiedy mówił o słabej komunikacji telewizji z klubami. W żużlowej centrali uważają, że pod tym względem wszystko działa jak w PGE Ekstralidze.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Piotr Szymański (z lewej) w rozmowie z Michałem Sikorą WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Piotr Szymański (z lewej) w rozmowie z Michałem Sikorą

Łukasz Sady stwierdził niedawno, że współpraca z telewizją w pierwszej lidze pozostawia jeszcze sporo do życzenia, bo kluby o wielu oczekiwaniach organizacyjno-technicznych, zapotrzebowaniu na różnego rodzaju sprzęt dowiadują się w ostatniej chwili i muszą przez to działać w pośpiechu.

- Pod wieloma względami ta wypowiedź prezesa tarnowskiego klubu jest dla mnie niezrozumiała - mówi nam Zbigniew Fiałkowski. - Zacznę od tego, że żadnych wielkich wymagań nie ma. Nikt nie oczekuje dostarczenia dla potrzeb transmisji pojazdów kosmicznych - tłumaczy przedstawiciel żużlowej centrali.

Fiałkowski zwraca również uwagę, że proces przygotowania klubów do transmisji przebiegał podobnie jak w PGE Ekstralidze. Przedstawiciele Polsatu i telewizji ELEVEN wizytowali wszystkie stadiony i od razu przekazali klubom swoje uwagi. Jednych odwiedzili wcześniej, innych nieco później, ale zdaniem GKSŻ nie można mówić o braku sprawnej komunikacji.

Tarnowianie mają również zastrzeżenia co do godzin transmisji. - Uważam, że jeśli chodzi o mecze w telewizji Polsat, to na 14:45 nikt nie ma prawa narzekać - podkreśla Fiałkowski. - Inaczej wygląda sytuacja w przypadku telewizji ELEVEN. Musimy naprawdę kombinować, żeby to wszystko zgrać, bo kilka meczów zostało przełożonych. To nie jest jednak nasza wina. Nikt w GKSŻ nie jest wróżką. Nie mogliśmy wiedzieć, że pogoda aż tak pokrzyżuje nam plany. Uważam, że i tak sprawnie porządkujemy te tematy, bo z wszystkich przełożonych spotkań nie mamy jeszcze tylko jednego nowego terminu. Chodzi o rywalizację Orła z Unią, a i w tym przypadku jesteśmy na dobrej drodze - wyjaśnia Fiałkowski.

W jednej kwestii GKSŻ przyznała rację Sademu. Umowa z telewizją została podpisana rzeczywiście bardzo późno. - To jest akurat prawda, ale w tym przypadku można zacytować stare powiedzenie, że lepiej późno niż wcale. Na nasze usprawiedliwienie działa również fakt, że negocjowaliśmy umowę na trzy lata i wiele szczegółów wymagało dogrania. Poza tym, udało się zapewnić klubom naprawdę niezłe wpływy. Dla niektórych pieniądze od sponsora i telewizji to od 6 do 10 proc. całego budżetu. Ostatnio jeden z działaczy powiedział mi, że to naprawdę dobry biznes, bo sam nie sprzedałby takich powierzchni za taką sumę  - podsumowuje Fiałkowski.


ZOBACZ WIDEO Powrót żużla do stolicy? PZM gotów pomóc


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy uwagi Łukasza Sadego na temat telewizji były zasadne?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×