Betard Sparta Wrocław w ostatnim czasie jest jednym z najbardziej rozbitych przez kontuzje zespołów. W niedzielnym meczu z Włókniarzem Vitroszlif CrossFit (50:40) brakowało Vaclava Milika (pauza z powodu pękniętej kości piszczelowej w spotkaniu ligi czeskiej), a Maciej Janowski i Maksym Drabik nie byli w stu procentach sprawni. Na dokładkę, już w meczu z częstochowianami, mocno poobijał się Tai Woffinden.
Zaraz po meczu Woffinden wziął kurs na Anglię, gdzie od poniedziałku jest solidnie rehabilitowany. Działacze Betard Sparty zwykle sami prześwietlają zawodników, którzy nabawili się urazów, a później konsultują ze specjalistami przebieg leczenia. Taiowi jednak odpuścili. Mają do niego zaufanie i przekonanie, że zachowa się, jak prawdziwy profesjonalista.
Tymczasem w czwartek na motocykl ma wsiąść Milik. Wcześniej Czech zapowiadał, że będzie gotowy na Włókniarza, ale nic z tego nie wyszło. Jeśli w trakcie czwartkowego treningu Milik nie będzie czuł żadnego dyskomfortu i nie będzie też zagrożenia, że uraz może się odnowić, to zostanie zabrany na piątkowy, wyjazdowy mecz z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra.
We wrocławskim klubie mają też nadzieję, że zarówno Drabik, jak i Janowski będą w piątek w pełni sił. Działacze Betardu Sparty trochę żałują, że Maksym w ogóle wystąpił w meczu z Włókniarzem, bo jeden dodatkowy dzień odpoczynku dobrze by mu zrobił. Jednak żużlowiec, który jest wychowankiem częstochowskiego klubu, uparł się, że pojedzie w tamtym spotkaniu. Zapewniał, że jest gotowy. W praniu wyszło inaczej. A przecież mógł go zastąpić Oskar Bober.
ZOBACZ WIDEO Powrót żużla do stolicy? PZM gotów pomóc