Stolica Czech jest miastem, w którym odbyło się najwięcej rund SGP w historii cyklu. Praga w sobotę, 10 czerwca wita kibiców po raz dwudziesty pierwszy. Jakże na przestrzeni tych lat zmieniła się żużlowa Grand Prix Czech. Kameralna Marketa ma co prawda teraz reprezentacyjną trybunę główną, na pozostałej części trybun są plastikowe siedziska.
- Kiedyś jednak było bardziej swojsko. Tamtego klimatu mi brakuje. Może nie było tak wygodnie jak teraz, ale te zawody sprzed 20 lat, a może nawet 15 miały swój urok - mówi Piotr, kibic z Gniezna, który w Pradze był prawie na wszystkich zawodach. - Przestałem w pewnym momencie już liczyć, ale zebrało się tych wyjazdów co najmniej 18. Jak na 21 turniejów, które tutaj się odbyły, to chyba całkiem sporo? - potwierdza pytająco. - Sporo, sporo. Mam podobną liczbę na "liczniku" i mniej więcej te same odczucia - odpowiadam spotkanemu pod stadionem polskiemu kibicowi.
- Jeszcze tego lata, jeszcze tego lata… Tomek Gollob mistrzem świata - to najczęściej śpiewana przez polskich kibiców przyśpiewka przez szmat czasu, kiedy to Tomasz Gollob walczył o upragniony złoty medal IMŚ. Do Pragi czasami przyjeżdżało więcej Polaków niż wszystkich innych kibiców razem wziętych.
- Te czasy bezpowrotnie minęły - odpowiada kibic, zagadnięty o fenomen praskiej Grand Prix. - Kiedyś było tutaj klimatycznie i tanio. Teraz nie jest już ani swojsko, a na pewno nie tanio. Pamiętam lata, gdy za bilet na zawody płaciło się w przeliczeniu na naszą walutę nieco ponad 20 złotych, a piwo kupowało za 2 złote. Obecnie eskapada do Pragi na weekend kosztuje już znacznie więcej. Nie przyjeżdżamy już tutaj ze znajomymi co roku. Dzisiaj jesteśmy, bo akurat zdecydowaliśmy się pokibicować naszym chłopakom na fali sukcesu w Daugavpils. Nie liczymy, że znów obstawią całe podium, ale Mazurka Dąbrowskiego na koniec zawodów chętnie byśmy odśpiewali z rodakami. Najlepiej dla Piotrka Pawlickiego - śmieje się Krystian z Leszna.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody
Przed Marketą robi się coraz bardziej gwarno. Przygrywa miejscowa kapela, a kibice sączący na zielonej trawce chłodne piwko, mogą sobie zanucić czeskie standardy muzyczne. Słychać trąbki i rytmiczne bicie w bęben. Można się poczuć jak na festynie. Atmosfera piknikowa, choć zupełnie inna niż kiedyś. Polaków jest dużo, ale nie da się liczby kilkuset porównać do tych tysięcy, które przyjeżdżały do Pragi pod koniec XX wieku. Sporo jest niemieckich kibiców. Spotkać można także Rosjan, Duńczyków czy Szwedów. Zdarzają się pojedynczy fani z Węgier czy Austrii. Dla Martina Vaculika przyjechali Słowacy. Miejscowi dominują i wierzą w swojego Vaclava Milika. - Vaszek pokaże dzisiaj jak się jeździ. We Wrocławiu zrobił ogromny progres - mówi łamaną polszczyzną z dużą domieszką czeskiego, Zdenek z Pragi.
Sympatia do Macieja Janowskiego przyciągnęła z kolei do Pragi Pawła z rodziną. - Przyjechałem z żoną i córkami. Kiedyś jeździliśmy do stolicy Czech jeszcze w czasach narzeczeństwa, by kibicować Tomkowi Gollobowi. Jesteśmy spod Wrocławia. Kibicujemy Sparcie, a podczas Grand Prix najmocniej trzymamy kciuki za Maćka Janowskiego - wyjaśnia nasz rozmówca. - Który to raz w Pradze na Grand Prix? - pytam fana Janowskiego.
- Siódmy albo ósmy. Na pewno byłem na pierwszym turnieju. Później jeszcze wtedy, gdy w ulewnym deszczu wygrywał Tomasz Gollob. Dziś trochę popada i zawody odwołują, a wtedy w ulewie Gollob jeździł, aż miło. Gdzie te czasy - zamyślił się pan Paweł. - Eskapada do Pragi do najtańszych już nie należy. Dojazd dla nas to grosze w porównaniu z całym kosztami, bo daleko nie mamy. Ceny biletów, jedzenia i ewentualny nocleg, jeśli przyjeżdża się na cały weekend, to już spory wydatek. Piękną Pragę zwiedzaliśmy już wielokrotnie, ale lubimy czasami odrywać jej nowe zakątki. Za każdym razem urzeka nas w inny sposób - dodaje żużlowa rodzina spod Wrocławia.
W kasach najtańszych biletów już nie ma. Niektórzy polscy kibice odchodzą rozczarowani. - Zostały tylko najdroższe, po 1600 koron. Ale co zrobić, czasy, gdy oglądało się na Markecie Grand Prix za 200 koron minęły bezpowrotnie. Nie wiadomo jeszcze, jaka przyszłość czeka SGP w Pradze. Jedno jest pewne. Dawne ceny, wyjątkowy klimat i tysiące Polaków na Markecie to przeszłość. Po prostu... to se ne vrati...
Maciej Kmiecik z Pragi