Dorobek czternastu punktów i bonusa wcale nie cieszył w niedzielę Grega Hancocka. Amerykanin wprawdzie był liderem swojego zespołu, ale cóż z tego, skoro Get Well Toruń znów okazał się słabszy przed własną publicznością. Wszyscy wyżej notowani rywale czują się na Motoarenie bardzo dobrze. Nawet mistrzowi świata zdarzają się porażki, takie jak z szóstego biegu starcia z Betardem Spartą Wrocław, kiedy to przyjechał za plecami pary Maciej Janowski - Tomasz Jędrzejak.
- Nie mam już żadnych wymówek. Próbuję zbudować swoją pewność siebie, jechać lepiej, ale potem przydarza się jedynka lub zero i to mnie przytłacza. Nie znoszę tego uczucia. Cała drużyna musi się wziąć w garść. Nie możemy zrzucać winy na nikogo innego. Klub robi wszystko, żeby nam pomóc. Tor jest jaki jest, równy dla wszystkich. Jesteśmy lepszą drużyną niż to pokazujemy. Z jakiegoś powodu morale jest fatalne. Musimy podnieść głowy. Nie znam sposobu na wyjście z tej sytuacji, ale nie zamierzam się poddać - komentuje Hancock w rozmowie z naszym portalem.
Problemem Get Well jest z pewnością postawa juniorów. Młodzieżowy mistrz Polski Daniel Kaczmarek nie zdobył w niedziele punktów, a Igor Kopeć-Sobczyński zaledwie dwa "oczka". Ten drugi poczynił znaczący postęp względem poprzedniego sezonu, ale nie można na nim jeszcze opierać wyniku drużyny. - Juniorzy z Wrocławia byli z pewnością dużo lepsi. Obaj nasi młodzieżowcy mieli naprawdę trudny dzień. Nie wiem do końca czemu tak się dzieje. Zapewne czują presję i wiedzą, że ich punkty mogą być kluczowe dla finalnego rezultatu. Nie chcę wskazywać palcami winnych, wszyscy musimy być lepsi - zaznacza Greg Hancock.
Dla torunian zbawienną może się okazać miesięczna przerwa w rozgrywkach. Następne spotkanie odjadą dopiero 30 lipca, na stadionie w Lesznie.
ZOBACZ WIDEO Stadion Orła rośnie w oczach! Trwają rozmowy o dachu
Wróć. Vendetta dotyczy ludzi honoru (czy to w Albanii czy na Sycy Czytaj całość
Oby ostatni sezon w toruńskim żużlu!!!