10. kolejka PGE Ekstraligi była ciekawa przede wszystkim na torze. Komentatorzy uniknęlijęzykowych lapsusów, a zawodnicy w parku maszyn wypowiadali się bardzo ostrożnie. Jedynie dwóch młodych żużlowców z zachodniej części Polski waliło prosto z mostu.
To był trudny tydzień dla Rafała Karczmarza. 18-letni gorzowianin ścigał się ostatnio codziennie i nie miał chwili na odpoczynek. - Od wtorku cały czas gdzieś jeżdżę. Nie pamiętam już nawet w jakich zawodach brałem udział w tym tygodniu - palnął bez ogródek Karczmarz w przedmeczowej rozmowie z Joanną Cedrych.
Być może w zimie, kiedy utalentowany zawodnik Cash Broker Stali Gorzów będzie miał nieco więcej wolnego czasu, przypomni sobie gdzie był i co robił w czwartym tygodniu czerwca. Podpowiemy tylko, że odwiedził m.in. Częstochowę, francuskie Macon i ponownie wrócił na Śląsk, ale tym razem do Rybnika.
Z kolei Alex Zgardziński przyznał się do tego, że jest litościwym człowiekiem. - Jeżdżę fair, bo mogłem co innego zrobić - oznajmił 20-letni zielonogórzanin. Chodziło o sytuację z wyścigu młodzieżowego, w którym zawodnik Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra zostawił przy płocie miejsce dla Bartosza Smektały. Żużlowiec z Leszna tyle litości już nie okazał. Skrzętnie wykorzystał pozostawioną lukę i wysforował się na pierwszą pozycję.
Chwilę później Zgardziński nieco się zagubił. - Mam nadzieję, że obronimy przewagę - stwierdził w rozmowie z Łukaszem Benzem. Sęk w tym, że w momencie kiedy te słowa zostały wypowiedziane, na prowadzeniu w meczu byli leszczynianie. To tylko potwierdza, że większość zawodników podchodzi do ligowych meczów głównie przez pryzmat cyferek przy swoim nazwisku.
ZOBACZ WIDEO Powrót żużla do stolicy? PZM gotów pomóc
Po przeczytaniu , zmiast na żużel ktoś go może wysłać w inne miejsce...