Jeden z ubiegłorocznych liderów Włókniarza - Greg Hancock o całym zamieszaniu związanym z jego osobą wypowiedział się na łamach Przeglądu Sportowego. - Byłem bardzo zaskoczony i wściekły. Zresztą do teraz jestem zły na działaczy z Częstochowy. Przecież otrzymałem nową, gorszą umowę trzy dni przed startem rozgrywek! Dochodziły do mnie już wcześniej spekulacje o tym, że klub ma kłopoty finansowe. Dlatego wydzwaniałem do Częstochowy, chcąc się dowiedzieć, jak jest naprawdę, ale nie mogłem uzyskać odpowiedzi. Mimo to czekałem cierpliwie na rozpoczęcie sezonu. Nic innego nie mogłem zrobić, bo umowę miałem podpisaną. Nie spodziewałem się jednak, że sytuacja finansowa Włókniarza jest aż tak zła. Nie wierzę w to, że problemy finansowe klubu rozpoczęły się nagle, kilka dni przed ligą. Działacze musieli wiedzieć o nich wcześniej. Gdyby poinformowano mnie o tym dwa miesiące temu, nie miałbym problemów ze znalezieniem nowego klubu w Polsce. A teraz to szalenie trudna sprawa.
Amerykanin stwierdził, że ostatnie wydarzenia stawiają go w bardzo trudnej sytuacji, gdyż najprawdopodobniej nie znajdzie zatrudnienia w żadnym klubie ekstraligowym. - Jestem w bardzo trudnym położeniu, bo trudno będzie mi znaleźć klub w Ekstralidze, a w pierwszej lidze nie chcę jeździć. Aby przygotować się dobrze do Grand Prix, potrzebuję przecież rywalizacji z najlepszymi zawodnikami na świecie. Również pod względem finansowym mogę mieć problemy. Mam oczywiście pieniądze na starty w Grand Prix, ale moi sponsorzy liczyli także na to, że będę reklamował ich produkty na polskich torach.
Na chwilę obecną Greg Hancock czeka na ruch działaczy z Częstochowy i dlatego nie prowadzi negocjacji z innymi drużynami. - Moja umowa z Włókniarzem nie jest jeszcze rozwiązana i dlatego z nikim jeszcze nie rozmawiałem. Przedstawiłem swoje warunki i czekam na odpowiedź, ale raczej odejdę z klubu, bo straciłem zaufanie do działaczy. Mówi się o tym, że być może Włókniarz znajdzie nowego sponsora, ale w ciągu kilku dni trudno będzie im pozyskać firmę, która wyłoży pieniądze na żużel. Czasami przecież takie negocjacje trwają nawet rok.