Dla Mateusza Szczepaniaka start w Toruniu był pierwszym po kilku latach. 30-latek zaprezentował się jednak z dobrej strony, ocierając się o awans do finałowej części zawodów. - Nie jeździłem w Toruniu chyba z pięć lat i trochę zapomniałem geometrię, ale wynik ogólnie był nie najgorszy. Na pewno jest niedosyt, bo zabrakło punktu, by być w biegu barażowym. Za późno jednak zrobiłem zmiany w sprzęcie. Powinienem je zrobić wcześniej. Szkoda też tego biegu z Przemysławem Pawlickim, bo po wygranym starcie podniosło mi koło i straciłem punkt - przyznał po turnieju.
Reprezentant Polski zwracał uwagę na specyfikę 318-metrowego owalu w Grodzie Kopernika. - Motoarena jest krótkim i bardzo szybkim torem. Tutaj jeden błąd i od razu traci się dystans. Jeśli się jedzie pół metra za zawodnikiem i chce się go zaatakować, trzeba odczekać, czy on pojedzie w krawężnik czy szerzej i dopiero wtedy działać. Tego czasu jest mało, bo łuki są tu techniczne - nie ukrywa.
Szczepaniak nie chce mówić o konkretnych celach w kontekście całego cyklu SEC. - Każdy podjeżdża pod taśmę, by wygrać. Dopiero po zakończeniu sezonu będę mógł powiedzieć, czy jestem zadowolony z wyniku, czy nie. Skupiam się na następnych zawodach w Guestrow, gdzie będę chciał wygrać każdy kolejny wyścig.
W niedzielę 2 lipca lidera Arge Speedway Wandy Kraków czeka drugi w karierze start w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski. Do Gorzowa młodszy z braci Szczepaniaków pojedzie z pozytywnym nastawieniem. - Jeśli sprzęt jest spasowany i wszystko gra tak jak należy, to można wygrać z każdym zawodnikiem. Na pewno pojadę na finał, żeby wygrać każdy kolejny bieg. Nie mam wielkiego ciśnienia na zajęcie jakiegoś miejsca. W Gorzowie byłem ostatni raz chyba dwa lata temu i to też będzie jakiś mój minus w porównaniu do zawodników z Ekstraligi, którzy ścigają się tam częściej. A finały rządzą się swoimi prawami - zakończył.
ZOBACZ WIDEO MPPK jednak bez obcokrajowców?
bardzo mocno kibicuje obu braciom.
Szczepany aby do przodu:))
pozdro