Niska frekwencja podczas SEC w Toruniu nie zaskoczyła. Trochę się tego spodziewano

WP SportoweFakty / Krzysztof Wesoły / Na zdjęciu: Motoarena
WP SportoweFakty / Krzysztof Wesoły / Na zdjęciu: Motoarena

Pierwszy turniej finałowy Speedway Euro Championship miał dla firmy One Sport słodko-gorzki smak. Pod względem sportowym zawody w Toruniu w pełni się powiodły. Gorzej było ze słabą frekwencją na trybunach. Złożyło się na to kilka czynników.

W tym artykule dowiesz się o:

To, co w piątek rzucało się w oczy na turnieju SEC, to z pewnością wiele pustych krzesełek na toruńskim obiekcie. Zawody obejrzało niewiele ponad pięć tysięcy widzów. Czynników, które o tym zdecydowały, było jednak kilka. - Tak na dobrą sprawę trochę się tego spodziewaliśmy. Atmosfera wokół sportu żużlowego w Toruniu po ostatnich wydarzeniach jest słaba, więc miało to duży wpływ. Na pewno swoje też zrobiła kontuzja Adriana Miedzińskiego, który miał rozpocząć swój marsz w kierunku mistrzostwa Europy. Zabrało to nam wielu miejscowych kibiców. Do tego pogoda - nie ukrywa prezes One Sport Karol Lejman.

Kapryśna aura nie pierwszy raz już dała się we znaki firmie One Sport. Przed rokiem deszcz przerwał zawody SEC w Guestrow, w obecnym sezonie podczas marcowego turnieju Speedway Best Pairs kłopotem była niska temperatura i wiatr. Teraz problemem znów był deszcz. - Nie mamy dobrej passy w tym roku. Były plany związane z miasteczkiem kibica, gdzie było wiele atrakcji, a większość z nich ze względu na deszcz nie wypaliła. Organizacyjnie zawsze dajemy z siebie sto procent, ale są rzeczy, na które nie mamy wpływu - przyznał Lejman.

Pomimo intensywnych opadów deszczu w nocy z czwartku na piątek i w dniu zawodów, organizatorzy stanęli na wysokości zadania i perfekcyjnie przygotowali nawierzchnię na Motoarenie. - Wielkie słowa uznania w kierunku toromistrza. Tor nadawał się do ścigania, dużo się na nim działo i chyba - obiektywnie mówiąc - dawno nie było w Toruniu zawodów, żeby było tyle mijanek - powiedział ukontentowany poziomem sportowym szef toruńskiej firmy.

Zawody padły łupem startującego z dziką kartą Jarosława Hampela. Decyzja o daniu szansy startu utytułowanemu reprezentantowi Polski okazała się więc trafiona. - My jako organizatorzy żałujemy, że Jarek nie może wystartować w całym sezonie. Niestety, początek sezonu nie był w jego wykonaniu tak fantastyczny, a później nie było możliwości, by dać mu stałą dziką kartę, gdyż z eliminacji awansowało czterech Polaków. Szkoda, ale wielkie gratulacje i myślę, że tym wynikiem Jarek pokazał, że decyzja o przyznaniu mu dzikiej karty na turniej w Toruniu, była jak najbardziej słuszna - zakończył Karol Lejman.

Źródło artykułu: