Dla Kacpra Gomólskiego występ na Motoarenie był powrotem na toruński obiekt. W latach 2015-2016 reprezentował on bowiem Get Well Toruń. Nawierzchnia na jakiej przyszło rywalizować uczestnikom w piątkowy wieczór, odbiegała jednak od tej, jaką zwykle można spotkać na meczach ligowych. - Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiego toru. Przed turniejem były opady, ale i tak było dosyć twardo i niewiele się działo. Raczej decydował start i pierwszy łuk - powiedział po zawodach reprezentant Polski.
24-latek nie zdołał wygrać żadnego wyścigu, ale jak zwykle nie można było mu odmówić ambitnej jazdy na dystansie. W pierwszym biegu minął na trasie Nicolaia Klindta, w kolejnym był bliski wyprzedzenia Andrzeja Lebiediewa i skutecznie obronił się przed atakami Grigorija Łaguty. Jak się okazało, walkę z Rosjaninem o drugą pozycję przypłacił zdrowiem. - Wydaje mi się, że byłem chyba troszkę szybszy i przez to mijałem rywali na dystansie. Popełniałem też jednak błędy. W drugim biegu widziałem za sobą Griszę Łagutę, chciałem delikatnie do niego dojechać, ale wpadłem w koleinę na wyjściu z pierwszego łuku, pociągnęło mnie i uderzyłem w bandę - przyznał lider Zdunek Wybrzeża Gdańsk.
Kolejny turniej finałowy zaplanowano na 15 lipca w niemieckim Guestrow. Gomólski, będąc młodzieżowcem, miał już kilka lat temu okazję do startu na tamtejszym krótkim, specyficznym owalu. - Tak, kiedyś już tam jeździłem. Raz z bratem wygraliśmy turniej parowy, jechałem tam też półfinał IMEJ, w którym byłem drugi. Nieźle więc mi tam szło - wspomniał.
Dla wychowanka gnieźnieńskiego Startu uczestnictwo w SEC to debiut w zawodach tej rangi. Przeciętny wynik osiągnięty w Toruniu nie musi jednak spisywać "Gingera" na straty w kontekście całego sezonu. - Wiadomo, że każdy chciałby być w pierwszej piątce. Dzisiaj dopiero dwunaste miejsce i tylko 6 punktów, ale będę walczył dalej i zobaczymy, co będzie na koniec - zakończył Gomólski.
ZOBACZ WIDEO Żużel był już na World Games (VIDEO)