Dariusz Ostafiński: Dawać Jarosława Hampela do kadry. A poza tym ukłony dla zapchajdziury Szymona Woźniaka (komentarz)

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Szymon Woźniak na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Szymon Woźniak na prowadzeniu

Marek Cieślak komentując finał IMP dla nSport+ żartował sobie, że po to ma rezerwowego Jarosława Hampela, żeby mieć zabezpieczenie na wypadek, gdyby któryś z zawodników podstawowej czwórki dostał rozwolnienia. To ja chcę, żeby tak się stało.

Co prawda Jarosław Hampel mówi, że nie jest jeszcze w tej topowej formie, że jedzie na 70 procent swoich możliwości. Jednak ja chcę oglądać tego 70-procentowego Jarosława w finale DPŚ. Należy się za to, co Hampel pokazuje w ostatnich tygodniach. W finale IMP nie było podium, a jedynie czwarte miejsce, ale jeśli zestawimy ten wynik z wygraną w toruńskim SEC-u i świetnych startach w lidze, to mamy jasność, że starego kapitana nie może zabraknąć w kadrze. Za kogo? A niech się trener Marek Cieślak nad tym głowi.

Przepraszam, że zaczynam od pochwały Hampela, bo też bohaterem niedzielnego wieczoru jest jednak Szymon Woźniak. Jest takie powiedzenie, że sport, dlatego jest piękny, bo jest kompletnie nieprzewidywalny. Na Woźniaka nikt nie stawiał. Krzysztof Cegielski rozpoczynając telewizyjny komentarz nazwał tego zawodnika zapchajdziurą. Nie mam zamiaru krytykować Cegielskiego za te słowa, bo jednak nazwał rzeczy po imieniu. Wszyscy pamiętamy, że ten sezon Szymon zaczynał na ławce rezerwowych. Tyle tylko, że teraz już nikt nie nazwie Woźniaka zapchajdziurą. Chłopak zapisał się w historii. Cieszy się Wrocław, cieszy się Polonia Bydgoszcz, bo nowy mistrz jest wychowankiem tego klubu.

Pamiętam, jak Szymon przychodził do Sparty. Andrzej Rusko mówił mi wtedy, że ten chłopak może zrobić karierę, bo profesjonalnie podchodzi do tego co robi. Zakładam, że pan Andrzej w ciągu 25 lat żużlowej przygody poznał różne charaktery. Widział takich, co to im się nie chciało. Widział też zdziwienie tych, którzy po kilku tygodniach spędzonych w Sparcie podkreślali, że wcześniej nigdy nie pracowali tak, jak we wrocławskim klubie. Woźniaka jednak Wrocław nie zaskoczył. Jego świadomość już dwa lata temu była na odpowiednio wysokim poziomie. Nic dziwnego, że zgarnął to złoto w Gorzowie.

A obrazek z płaczącym Szymonem zapamiętam chyba do końca życia. Istotne, że w takiej chwili, mocno wzruszony zawodnik potrafił powiedzieć do kamery coś sensownego. Na dokładkę pochwalił wszystkich, tylko nie siebie. Trudno o większą pokorę.

ZOBACZ WIDEO Wojciech Chuchała: Tempo godne mistrzostw świata (WIDEO)

Źródło artykułu: