Zdarzenie z dziewiątego wyścigu spotkania pomiędzy Leicester Lions a Swindon Robins przyprawiło o ból głowy fanów speedwaya z całej Polski. Paweł Przedpełski, który w ostatnich tygodniach sygnalizował zdecydowaną zwyżkę formy, został zaatakowany nieumyślnie przez kolegę z pary Erika Rissa i z olbrzymim impetem uderzył w bandę. Torunianin opuścił angielski obiekt w karetce. Jest to kolejny problem dla Jacka Gajewskiego oraz dla całej drużyny Get Well Toruń, która wciąż walczy o uniknięcie spadku. Pierwsze rokowania mówiły o 2-3 tygodniach przerwy w startach zawodnika, ale wiceprezes klubu zdecydowanie ucina takie spekulacje.
- Nie mam na razie takich informacji, kiedy Paweł może wrócić do jazdy. Dopiero po zabiegu, ewentualnie lekarze będą w stanie określić, ile ta przerwa powinna potrwać. Zdania są generalnie podzielone. Kwestia jest też taka, że trudno przewidzieć, jak organizm będzie reagował i jak szybko będzie następował zrost. W tej chwili to jest duża niewiadoma - podkreśla Gajewski.
Wiemy na pewno, że wychowanek toruńskiego klubu nie pojedzie w niedzielnym finale MPPK w Ostrowie. Najprawdopodobniej opuści także kolejną ligową konfrontację Aniołów, czyli wyjazd do Leszna. Najważniejsze w tym momencie jest jednak to, aby zawodnik wrócił do zdrowia.
ZOBACZ WIDEO Piotr Szymański: MPPK spadły z rangą. Teraz można zrobić coś fajnego (WIDEO)