Przyczepne tory w Polsce to już praktycznie przeszłość. Na zawodach juniorskich takiego przygotowania obiektu już niemal nie znajdziemy, a w ligowych starciach startują bardziej doświadczeni młodzieżowcy. Czy to problem polskiego żużla, iż coraz mniej zawodników jest szkolonych na tego typu nawierzchniach? Dominik Kubera uważa, że tak jest. Zawodnik Fogo Unii Leszno wychowany został w przyczepnych warunkach i to doświadczenie procentuje już teraz.
- Zdecydowanie jest to problem. Kluby i liga boją się o zawodników. Jestem przeciwny tego, by robić twardsze tory i mówię o tym otwarcie. Może dlatego, że wychowałem się w Lesznie, a tam w szkółce nie było zmiłuj. Jechaliśmy na torze, który był przygotowany pod ligę. Kiedy się uczyłem, to była taka nawierzchnia, że można było się złamać. Bardzo lubię przyczepne tory - powiedział Dominik Kubera.
Podobnego zdania jest Kacper Woryna. Zawodnik ROW Rybnik miał okazję startować już podczas ligowych zmagań w Szwecji i Wielkiej Brytanii. 20-latek był na początku zdziwiony, że nawierzchnia jest tam bronowana przed zawodami. W Polsce taka sytuacja jest już nie do pomyślenia. - Dokładnie tak jest, że tych bardziej przyczepnych torów w Polsce już praktycznie nie ma. Niestety w tym kierunku to zmierza. Szkoda, że tak się dzieje, bo byłoby sto razy lepsze ściganie. Na twardych torach też przecież są upadki. Nie mówię, żeby robić jakąś "koparę" na zawody młodzieżowe, ale wystarczy nie robić betonu - dodał Woryna.
Obecnie polscy juniorzy są światową czołówką. Pokazało to chociażby ostatnia runda Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, gdzie na wymagającym torze w Poznaniu świetnie sobie radzili między innymi Maksym Drabik i Bartosz Smektała. Robert Kościecha uważa jednak, że po tym pokoleniu może nastąpić spory problem w szykach młodzieżowej reprezentacji Polski, gdyż młodsi żużlowcy przyzwyczajani są do jazdy na tak zwanym "betonie".
ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy kierownika drużyny w PGE Ekstralidze (WIDEO)
- Za moich czasów młodzieżówki były na twardszych torach. Liga też teraz taka jest i chłopacy nie mają gdzie jeździć na tych bardziej przyczepnych obiektach. Na naszym podwórku nie będzie z tym problemu, ale na późniejszym etapie, gdzie trzeba będzie wystartować w zagranicznych zawodach, to będą duże kłopoty. Ciężko zrobić taki bardziej trzymający tor, bo też na to nie pozwala regulamin. Jest to duży, przyszłościowy problem dla polskiego żużla. Łatwiej przejść na pewno z bardziej przyczepnego toru na twardszy. Nie ma takich problemów z opanowaniem motocykla - oznajmił Robert Kościecha.
Wśród bardziej doświadczonych juniorów zdecydowanie przeważa zdanie, że obecnie niepotrzebnie stawia się na "betonowe" tory. - W Polsce sami sobie robimy krzywdę tym, że jeździmy na twardych obiektach. Widać potem te braki, kiedy ma się jakieś zagraniczne zawody. Tam godzinę przed startem wyjeżdża talerzówka i bronują nawierzchnię. Nikt się nie pyta, czy pasuje, czy nie. Będąc we Francji w Macon miałem trochę problemów, bo był to krótki tor, techniczny, a do tego przyczepny, więc były kłopoty, ale udało się tam wygrać - dodał Kubera.
Również trenerzy są za tym, by szkolić zawodników w różnych warunkach. Przygotowanie trzymającego toru na treningu jest jednak czasem problematyczne. - Myślę, że juniorzy powinni częściej jeździć na bardziej przyczepnych nawierzchniach. Czemu by nie? Zawodnicy powinni być wszechstronni. Patrząc na relacje telewizyjne w Anglii i Szwecji, to ścigają się tam na przyczepnych torach i żadnego problemu nie ma. Ogólnie większość żużlowców woli takie warunki, aniżeli twarde obiekty. Nie widzę żadnych przeciwwskazań. Obecnie jest kilku młodzieżowców, którzy dają sobie radę na przyczepnych torach - zakomunikował Lech Kędziora, trener Włókniarza Vitroszlif CrossFit Częstochowa.
Obecnie ścisłą czołówką wśród juniorów są zawodnicy wychowani w Lesznie. Taka sytuacja ma miejsce głównie dzięki Romanowi Jankowskiemu. - Bartosz Smektała i Dominik Kubera byli szkoleni pod moją ręką. Od początku jeździli w trudniejszych warunkach. To procentuje, bo jak ktoś potrafi jeździć na trudnym torze, to później jest to dla nich zabawa, a nie walka z motocyklem. Jestem za tym, by juniorzy uczyli się również jazdy na bardziej przyczepnych owalach. Jak się ktoś nauczy startować tylko na twardej nawierzchni, to są potem problemy, jak przyjdzie ścigać się gdzieś indziej. Staram się szkolić adeptów w różnych warunkach. Inne kluby powinny postąpić podobnie. Regulamin, który teraz powstał jest niedobry - stwierdził Roman Jankowski.
Wiele kontrowersji daje również instytucja komisarza toru. W klubach można usłyszeć, że "dzięki" tej funkcji mamy takie, a nie inne warunki. - Na temat pracy komisarzy nie chcę się wypowiadać, bo potem dają nam wysokie kary, jeśli powie się coś nie tak. Fajnie, że ta instytucja jest, ale często tor twardy nie jest bezpieczny. Jeśli na zawodach młodzieżowych nawierzchnia jest lekko przyczepna, to inni chłopacy sobie nie radzą. Z kolei my wychowani w Lesznie świetnie się na takim czymś czujemy, bo to dla nas normalne warunki. Inni jednak narzekają, że ich ręce bolą. Jestem szczęśliwy, że wychował mnie Roman Jankowski - zakończył Dominik Kubera.
Juniorzy zmiana warty mogą być plusem?