W niedzielę na poznańskim Golęcinie zawodnicy rywalizowali w bardzo trudnych warunkach. Często dochodziło do niebezpiecznych upadków. W dodatku impreza bardzo długo się przeciągała i istniało ryzyko, że nad stadionem za chwilę zapadną ciemności. Niektórzy twierdzili, że turniej nie powinien się w ogóle rozpocząć.
- Każdy ma prawo do własnego zdania. Ze swojej strony chciałbym jednak wyraźnie podkreślić, że ani klub-organizator, ani tym bardziej my jako promotor nie mamy decydującego wpływu na to, czy zawody dochodzą do skutku i jak prowadzone są prace torowe - mówi nam Jan Konikiewicz z firmy One Sport.
Przedstawiciel promotora tłumaczy nam, że od podejmowania takich decyzji jest jury oraz sędzia zawodów, a także kilka innych osób powołanych do tego, by rozegrać imprezę rangi Mistrzostw Świata. - Wielu ludzi ciężko pracowało, by te zawody mogły odbyć się w odpowiednim terminie i należą się im za to słowa uznania. To nie był łatwy dzień dla nikogo - podkreśla Konikiewicz.
- Zawody nie były najbardziej porywającym widowiskiem, ale to się czasami zdarza i nadal będzie zdarzać. Warunki były trudne, ale też były równe dla wszystkich. Najbardziej doświadczeni zawodnicy radzili sobie na tym torze o czym świadczą końcowe wyniki. Wszyscy chcieli odjechać te zawody i cieszymy się, że udało się to we wskazanym terminie. Wystarczająco dużo imprez w tym sezonie było już przekładanych - dodaje przedstawiciel One Sport.
Konikiewicz podkreślił również, że nie ma mowy o jakichkolwiek zaniedbaniach ze strony poznańskiego klubu. - Stanęli na wysokości zadania, dali z siebie wszystko. Do prac na torze przygotowali naprawdę wysokiej klasy sprzęt. Wszystko wyglądało jak należy. Tym razem nie udało nam się wspólnie zrobić wielkiego ścigania, ale żadna ze stron nie ponosi za to winy. Poza tym, z każdym kolejnym biegiem tor był lepszy, więc widać było, że te prace prowadzone są z głową. Z chęcią wrócimy jeszcze do Poznania. Jesteśmy otwarci na dalszą współpracę z klubem i myślę, że nastąpi to w kolejnych sezonach - podsumowuje.
ZOBACZ WIDEO Maksym Drabik: Na świętowanie nadejdzie czas po sezonie (WIDEO)