Trzykrotny Indywidualny Mistrz Świata nie siedział na motocyklu od 24 maja, kiedy to upadł w lidze duńskiej i nabawił się urazu kręgosłupa. W piątek, 28 lipca, Nicki Pedersen wyjechał na tor im. Alfreda Smoczyka i pokręcił treningowe kółka.
- Po tych paru okrążeniach czuję się całkiem dobrze. Nie siedziałem na motocyklu przez dwa miesiące, więc potrzebuję trochę czasu. Dobrze jest wsiąść na motocykl i zobaczyć, jak reaguje głowa i ciało - po tym będzie trzeba podjąć decyzję co dalej. Zobaczymy też jak będę się czuł w sobotę rano - powiedział Duńczyk.
Duńscy lekarze przestrzegli zawodnika Fogo Unii, że kolejny upadek może dla niego skończyć się paraliżem. Wszyscy zastanawiają się, czy Pedersen będzie w stanie się ścigać, wiedząc jakie to niesie ze sobą ryzyko. - Uwielbiam się ścigać i wyścig w czwórkę nie jest dla mnie problemem. Muszę jednak mieć pewność, że moje ciało to zniesie. Nie mogę się ścigać na 60 proc. tylko na 100 proc. Wypadki się zdarzają i mój kręgosłup musi być na nie gotowy - przyznał urodzony w Odense żużlowiec.
Aby mieć pewność jak wygląda obecna sytuacja zdrowotna Pedersena oraz jakie ryzyko niesie ze sobą jazda na motocyklu, działacze leszczyńskiej Unii postanowili wysłać Duńczyka na kolejne badania. - Po treningu podjedziemy do szpitala, żeby zrobić dodatkowe zdjęcia. Chcemy wiedzieć, czy ryzyko występuje i jeśli tak, to czy jest duże,f czy małe. Lekarz klubowy zorganizował takie badania, a w sobotę obejrzy je neurolog i wyda opinię - powiedział trener leszczynian Piotr Baron.
Dzik na torze #KSUL #LESTOR #AmbasadorPGEE @UniaLesznoKS @EkstraligaTV pic.twitter.com/0zUlGty0yt
— Łukasz Woziński (@DzuUkasz) 28 lipca 2017
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody (WIDEO)
Żużel cie potrzebuje.