Szlaką pisane to felieton Jarosława Galewskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.
***
Niektórzy twierdzą, że Frątczak nic wielkiego w Toruniu na razie nie zrobił. Wstawił do składu Jacka Holdera, bo po kontuzji Grega Hancocka trzeba było zrobić cokolwiek, żeby nie oddać meczu z Fogo Unią bez walki. Ostatecznie punktów drużynie nie przybyło, więc o czym my mówimy. Uważam jednak, że ocenianie w ten sposób nowego menedżera byłoby niesprawiedliwe.
Prawda jest taka, że zielonogórzanin stanął na głowie, żeby młody Australijczyk miał udany debiut w PGE Ekstralidze. Najpierw "odkurzył" jego temat, później zajął się wszystkimi formalnościami, ogarnął sprawy sprzętowe i przygotował swojego zawodnika pod względem merytorycznym. Jack był na Smoczyku pierwszy raz, a doskonale wiedział, jakie linie jazdy należy wybierać. Na tym polega sukces nowego menedżera. Tylko że Frątczakowi tak naprawdę go nie zazdroszczę, bo świetny wynik młodego Holdera przed najbliższym meczem z Włókniarzem to również spory problem.
Frątczak liczył, że obecność Jacka wpłynie pozytywnie na Chrisa Holdera. Były mistrz świata miał zaopiekować się młodszym bratem i dzięki temu pojechać na większym luzie. Z tego planu kompletnie nic nie wyszło. Starszy z Holderów na tle brata wypadł fatalnie. Podejrzewam, że zamiast się odbudować, złapał jeszcze większego doła. Facet od wielu tygodni robi wszystko, żeby wyjść z kryzysu. Nagle staje do wyścigu z zawodnikiem, któremu ma pomóc, bo ten dopiero stawia pierwsze kroki w poważnym żużlu i okazuje się, że nie jest mu w stanie dotrzymać kroku. To jest potężny cios, po którym głowa może pracować różnie. I co w takiej sytuacji zrobić ze składem na najbliższy mecz?
Jeśli Frątczak odstawi Chrisa Holdera, a Jack nie będzie mieć drugiego takiego dnia jak w Lesznie, to wszyscy powiedzą, że nowy menedżer zwariował. Taka sama, albo jeszcze większa fala krtyki może na niego spaść, jeśli w składzie zabraknie młodszego z braci, który od niedzieli dla wielu torunian jest bohaterem. Dla mnie dylemat jest oczywisty, bo słaby Chris potrafił już w tym roku mobilizować się na spotkania na Motoarenie, a rewelacyjny ostatnio Jack nie zna jej prawie w ogóle.
ZOBACZ WIDEO Budowa nowego stadionu Orła z lotu ptaka. Widok jest imponujący! (WIDEO)
Problem rozwiąże się sam, jeśli menedżer nie będzie miał do dyspozycji Grega Hancocka lub jednego z Australijczyków. Na dziś fakty są takie, że w niedzielę torunianom nie przybyło punktów, a menedżer ma więcej siwych włosów. A schody dopiero się zaczną.
I jeszcze jedno. Po wizycie w Lesznie Get Well powinien wyciągnąć ważny wniosek. Czas na rewolucję. Torunianie od pewnego czasu w działaniach na rynku transferowym obierają bardzo zły kierunek. Zaczęli stawiać na nazwiska, które w światowym żużlu osiągnęły już wszystko lub najlepsze lata mają dawno za sobą. Z Torunia odeszli z kolei żużlowcy, którzy są zdeterminowani, żeby coś ważnego wygrać. Nie ma Doyle'a, nie ma Fricke, a są eksperymenty i nadzieje, że komuś uda się wrócić do formy. Głód sukcesów to podstawa do ich osiągania. Zawodnicy, którzy od pewnego czasu odcinają kupony, powinni odejść, a w ich miejsce trzeba wpuścić świeżą krew. Nie mam wątpliwości, że czas Chrisa Holdera w tym klubie minął. Zmiana będzie dobra dla obu stron.
[b]Jarosław Galewski
[/b]
Prędzej ty wylecisz z sf, niż Chris!