"Podaj Cegłę" to felieton Krzysztofa Cegielskiego, byłego żużlowca i cenionego eksperta.
***
Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne, przewyższamy w Polsce rozgrywki ligowe z innych krajów. Nie tylko Ekstraliga, ale i I czy II liga mogłyby ze spokojem konkurować ze zmaganiami w Anglii czy Szwecji. Jedną z naszych nielicznych bolączek jest terminarz. Myślę, że zarówno wielu kibicom, jak i sponsorom trudno jest zrozumieć sytuację, że niektóre kluby kończą sezon już na początku sierpnia.
Wakacje to najtrudniejszy okres rozgrywek, jeśli chodzi o wypełnienie stadionów. Wielu kibiców od drugiej połowy czerwca myśli już o wyjeździe na urlop, a na stadion wraca w sierpniu. Fani z niektórych ośrodków nie będą mieli już jednak okazji pójść na stadion, skoro ich drużyny nie pojadą w play-offach. Trudno zaakceptować tę sytuację, zwłaszcza, że druga połowa sierpnia i wrzesień to idealny czas na rozgrywanie meczów żużlowych. Wiele osób wraca zresztą wówczas do codziennego rytmu związanego z pracą czy szkołą. Szkoda więc, że tak szybko zabiera im się emocje związane z żużlem. Uważam, że obecny terminarz jest problemem i powinniśmy się zastanowić, czy nie warto czegoś z tym zrobić.
Wielokrotnie uczestniczyłem w gremiach i komisjach, na których dyskutowaliśmy temat kształtu rozgrywek. Często udawało nam się przeforsowywać dobre rozwiązania. Kwestia terminarzu też była poruszana, ale brakowało dotychczas zgody i powszechnego przekonania, że wszystkie kluby powinny jeździć dłużej. Wszytko tak naprawdę zależy od samych ośrodków żużlowych. Niektóre kluby teraz podnoszą ten temat, ale to one, wspólnie, zadecydowały, że rozgrywki będą trwać krócej. Argumentowano to zawsze oszczędnościami. Niektóre kluby zwłaszcza w I czy II lidze, wychodzą z założenia, że im mniej spotkań w sezonie, tym lepiej. Jeżeli jednak tak będziemy podchodzić do sprawy, to może w ogóle nie będzie sensu wyjeżdżać na tor i organizować rozgrywek. Wówczas w kasie klubu zostanie jeszcze więcej pieniędzy. Obecnie, jeśli chodzi o liczbę meczów, mamy do czynienia z absolutnym minimum. Przynajmniej moim zdaniem, tych spotkań jest za mało.
Uważam, że jeśli koszty są dla klubów tak dużą przeszkodą, to należałoby płacić zawodnikom mniej, ale zwiększyć za to liczbę rozgrywanych spotkań. Myślę, że wówczas te negocjacje na linii prezes - żużlowiec wyglądałyby nieco inaczej, a stawki, chcąc nie chcąc, musiałyby spaść. Inna sprawa, że wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby wszystkie kluby trzymały się przy negocjacjach z zawodnikami rozwiązań regulaminowych. Wiem jednak, że w wielu przypadkach tak nie jest. Stawki, przynajmniej oficjalnie, są teraz zmniejszone, ale życie jest życiem i nie da się patrzeć wszystkim na ręce. Kluby wydają przez to duże pieniądze, a niektórzy żużlowcy zarabiają więcej, niż powinni na podstawie regulaminu.
Uważam, że całemu środowisku powinno zależeć, by sezon dla wszystkich, albo przynajmniej prawie wszystkich klubów trwał do końca września. Teraz niektóre z nich, które kończą już zmagania, narzekają. Dlaczego nie robiły tego przed sezonem? Wydaje mi się, że wynika to w dużej mierze z faktu, że po okresie transferowym każdy czuje się mocny i ma duże nadzieje. Kluby zakładają, że koniec sezonu w sierpniu nie będzie ich dotyczył, bo przecież i tak pojadą w play-offach. Teraz, gdy się to nie udało, pojawia się rozczarowanie. Inna sprawa, że rzeczywiście jest grono prezesów, którzy z faktu, iż kończą już sezon są zadowoleni. Uważają, że dzięki temu nie zadłużą klubu i będą w lepszej kondycji finansowej. Uważam, że nie należy takiego podejścia do sprawy krytykować.
Dobrze byłoby oczywiście przekonać większość ośrodków żużlowych, że sezon powinien trwać dłużej, a meczów musimy mieć więcej. Myślę, że ważne w tej sprawie jest podejście kibiców oraz sponsorów. Gdy prezesi poczują z tej strony presję, sami zaczną częściej o tym temacie rozmawiać. Jeżeli jednak fanom czy firmom sponsorującym kluby obecny stan rzeczy odpowiada, to trudno oczekiwać, by w najbliższym czasie nastąpiły zmiany.
ZOBACZ WIDEO Artur Siódmiak wielkim fanem żużla (WIDEO)