One Sport już trzykrotnie organizował transport zawodników i sprzętu na zawody SEC w Togliatii. Żużlowcy jadący w tegorocznym GP Challenge rzucili więc pomysł, żeby FIM poprosił polską firmę o pomoc. Powiedzieli, że oni czuliby się wtedy pewniej.
Federacja rozmawiała z ludźmi z One Sport, ale ostatecznie do porozumienia nie doszło. Polska strona miała obawy, że jak coś nie wyjdzie, to zostanie obwiniona o sabotaż imprezy. Obawy były o tyle uzasadnione, że Grand Prix to także BSI, a w przeszłości dochodziło do napięć między Polakami i angielskim promotorem cyklu.
FIM zaproponowała ostatecznie uczestnikom GP Challenge konwój ze sprzętem jadący z Daugavpils. Nie wszyscy zdecydowali się na skorzystanie z tej opcji ze względu na odległości. Craig Cook skarżył się, że z Manchesteru, gdzie mieszka, ma do Daugavpils prawie 2000 kilometrów. Dla Anglika dostarczenie motocykli na Łotwę i późniejszy ich odbiór byłby nie lada problemem.
Nie wiemy, jak ostatecznie poradził sobie Cook. Nasz Patryk Dudek, który nie skorzystał z opcji konwoju, wziął silnik na pokład samolotu, którym podróżował do Togliatti. Na miejscu ma pożyczyć ramę motocykla i tak zaliczy zawody.
Wyjaśnijmy, że One Sport, gdy idzie o transport do Rosji, robił załadunek w Bydgoszczy. Tam należało dostarczyć, a potem również odebrać sprzęt. Polska firma organizująca SEC w Togliatti dbała nie tylko o temat przewozu motocykli, ale i też o załatwienie wszystkich formalności związanych z przelotem zawodników. Zmartwieniem tych ostatnich było wyłącznie to, by pojawić się o wyznaczonej porze na lotnisku. FIM przy okazji GP Challenge w Togliatti nie pomagała żużlowcom w bukowaniu przelotów.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu (WIDEO)