- Ze swojej zdobyczy jestem zadowolony. Dobrze zapunktowałem, a do tego biegi z moim udziałem były emocjonujące - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl senior Unii. Jedyną porażkę z rywalem "Świder" zanotował w 12. biegu, kiedy to po niebezpiecznym ataku wyprzedził go Grigorij Laguta. - Grigorij jest znany z tego, że jeździ dosyć ostro, ale ja też nigdy nie odpuszczam. Każdy z nas chciał być pierwszy na mecie, co jednak nie zmienia faktu, że nie było to czyste zagranie z jego strony. I nie chcę tego szerzej komentować - mówił.
Teraz żużlowców tarnowskiej Unii czeka wyjazd do Rybnika na mecz z RKM-em ROW, ubiegłoroczną ekipą Świderskiego. - Moje przygotowania do meczu z Rybnikiem wyglądają tak: lecę do Anglii, przylatuję i jadę na mecz. Wystąpię tam praktycznie z marszu - przyznał szczerze. Oprócz Unii 25-letni zawodnik reprezentuje barwy Ipswich Witches i Lejonen Gislaved. Nie narzeka jednak na ciągłe podróże pomiędzy trzema krajami. - Przerabiałem to już w poprzednim sezonie i dałem sobie bez problemu radę. Zawsze jednak w drugiej części sezonu przychodzi takie specyficzne znużenie, chęć odpoczynku. Nie ma to jednak żadnego wpływu na moje wyniki na torze.
Dzięki zajęciu 5. miejsca w krajowych eliminacjach do cyklu Grand Prix, "Świder" awansował do światowej rundy kwalifikacyjnej w chorwackim Gorican. - Staram się jeździć jak najlepiej w każdych zawodach. Jestem jeszcze młodym zawodnikiem, jednak myślę, że już najwyższy czas zawitać wśród najlepszych i będę chciał osiągnąć ten cel, jakim jest awans jak najdalej - mówił.
Poniedziałkowy mecz był dopiero pierwszą okazją dla tarnowskich kibiców, by zobaczyć Piotra Świderskiego w akcji na własnym torze. Bardzo krótkie przygotowania do nowego sezonu nie przeszkodziły zespołowi w bardzo dobrej jeździe już od początku rozgrywek. - Atmosfera w drużynie jest super, mimo że praktycznie nigdy ze sobą nie jeździliśmy w jednym klubie. Ale nie znamy się od wczoraj, mamy ze sobą kontakt podczas startów za granicą. Z Jesperem startowaliśmy w jednym klubie w Anglii, z Januszem znamy się praktycznie od naszych pierwszych juniorskich zawodów. Najważniejsze, że w ślad za dobrą atmosferą idzie dobry wynik i to najbardziej cieszy!