KOMENTARZ. Zadyszka jednego z głównego faworytów? Niedawno wrocławianie przegrali w Częstochowie (43:47). Teraz, co jest bardziej dotkliwe, u siebie z Ekantor.pl Falubazem (51:39). Tą przegraną stracili też miejsce lidera w tabeli PGE Ekstraligi. Na pewno nie taki plan miał przed meczem Rafał Dobrucki. Styl, w jakim jego zespół poniósł tę porażkę, też zostawia wiele do życzenia. Słabe starty, wolny dojazd do pierwszego łuku, brak pomysłu na nabranie prędkości na trasie, a także blokowanie się kolegów z pary. Oliwy do ognia dolał jeszcze Damian Dróżdż, zdradzając w wywiadzie, że Drabik nie chciał słuchać jego przeprosin. Trener Dobrucki ma o czym myśleć przez najbliższe dwa tygodnie, bo tak słabej Betard Sparty nie było dawno. Mało tego, walki na torze było jak na lekarstwo. Więcej emocji dawała nowa kamera nSport+, która sunęła po kablach nad głowami żużlowców. To trzeba zmienić, bo kibice nie będą przychodzić na takie widowiska.
Na drugim biegunie jest Marek Cieślak. Wielu śmiało się z wypowiedzi trenera, w której stwierdził, że Betard Sparta u siebie nie jest wcale mocna. Postawą swoich zawodników potwierdził te słowa i to teraz on ma uśmiech na twarzy. To jego zespół spogląda na resztę stawki z czoła tabeli. Kapitalny Hampel, niesamowity Doyle, inteligentny Protasiewicz. Tylko Dudka punktów zabrakło, ale wtedy to już by był nokaut we Wrocławiu.
BOHATER. Zdecydowanie Jason Doyle. Nie dość, że zdobył najwięcej punktów, to jego akcje rozpalały kibiców. W zawodach, w których decyduje start i ewentualnie rozegranie pierwszego łuku to Doyle dawał emocje na torze. Nie bał się walki ramię w ramię z Milikiem. I to zawodnik z Zielonej Góry po tej walce utrzymał się na motocyklu, mimo że ciągle jest kontuzjowany. Pochwalić należy też Jarosława Hampela. Reprezentant Polski przegrał tak jak Doyle, tylko raz z rywalem a w większości swoich biegów był szybki jak bolid F1.
KONTROWERSJA. Zdarzyła się taka w biegu 10. W nim jeszcze przed wejściem w pierwszy łuk upadł Vaclav Milik po kontakcie z Jasonem Doylem. Decyzją sędziego powtórka nastąpiła w pełnej obsadzie. Ci, którzy obejrzeli powtórki, mogli być nieco zdziwieni, bo Milik ewidentnie chciał przedłużyć prostą i blokował możliwość złożenia się w łuk Australijczykowi. Mało tego, Czech jechał jak na corridzie. Miał przednie koło cały czas w powietrzu i skręcone w kierunku Doyle'a. W powtórce wspomniana dwójka zgotowała piękne widowisko, pojedynkując się o dwa punkty. Górą był Australijczyk.
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu
AKCJA MECZU. Trudno nie było wybrać, bo z toru wiało nudą przez zdecydowaną większość wyścigów. Wybraliśmy więc bieg 8. Po starcie na prowadzeniu jechała para Hampel - Thorssell. Szybko w pogoń udał się Maksym Drabik, który nie bez problemów uporał się na drugim okrążeniu ze Szwedem. Na wyjściu z drugiego łuku Thorssella postawiło i szybko doskoczył do niego jadący ostatni Vaclav Milik. Nawet przycinka na ostatnim wirażu wyścigu nie pomogła Czechowi i o grubość opony na mecie lepszy był zawodnik Ekantor.pl Falubazu.
CYTAT. Od początku nie szło w tym spotkaniu Betard Sparcie. To jednak nie powód, aby nerwowo reagować na kolegów z drużyny. Taka sytuacja spotkała Damiana Dróżdża, który ewidentnie utrudnił jazdę w 2. biegu Maksymowi Drabikowi wynosząc się za szeroko w pierwszym łuku. - Po biegu podszedłem do kolegi i chciałem wyjaśnić, przeprosić czy coś, ale nie udało się. Niektórzy, jak się okazuje, mają trudne charaktery - mówił w rozmowie z reporterką nSport+ Dróżdż. Swoją drogą taka bura młodzieżowcowi przydałaby się jeszcze jedna. W kolejnym ze swoich startów znów przyblokował kolegę - tym razem Andrzeja Lebiediewa.
LICZBA. 3 - tyle rezerw taktycznych przeprowadził Rafał Dobrucki. Efekt, czyli wygrany wyścig, dała dopiero ta ostatnia w postaci Maksyma Drabika. Wcześniej ani Milik, ani Woffinden, startując ze zmiany, nie potrafili wygrać wyścigu. To pokazuje, jak słabo tego wieczoru spisywali się zawodnicy Betard Sparty Wrocław. Wolni na starcie, bez pomysłu a może raczej możliwości na trasie. To musiało się skończyć porażką.