Łaguta jak z kosmosu a Hajto komentował bieg w PGE Ekstralidze (cytaty)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Artiom Łaguta w walce z Damianem Balińskim
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Artiom Łaguta w walce z Damianem Balińskim

Rosjanin z kosmosu, trudne charaktery w Betard Sparcie czy komentarz w stylu Tomasza Hajto podczas biegu żużlowego - to wszystko i jeszcze więcej usłyszeli ci, którzy w niedzielę postawili na mecze telewizyjne.

Wysoką poprzeczkę dyskusji narzucili już w porze obiadowej komentatorzy stacji Eleven. Zadanie mieli tym łatwiejsze, że pierwszy półfinał Nice 1.LŻ pomiędzy zespołami z Łodzi i Tarnowa zakończył się remisem, choć jeszcze przed biegami nominowanymi miejscowi prowadzili. Zadecydował o tym 14. wyścig, w którym goście wygrali 4:2. Po tej porażce do parkingu wszedł prezes Witold Skrzydlewski i nie uszło to uwadze kamerom oraz komentatorom stacji Eleven. - O proszę, prezes idzie do parkingu - skomentował Michał Korościel. - Nie, nie. On nie idzie. On kroczy. Ma chyba jakieś uwagi do sztabu szkoleniowego - dodał Korościel i się nie pomylił.

Skrzydlewski był niezadowolony z decyzji trenera swojego zespołu. - Miałem pretensje o wystawienie Edwarda Mazura trzeci mecz z rzędu do biegów nominowanych i trzeci mecz z rzędu on nie zdobywa w nich punktu - żalił się na antenie prezes.

Oczywiście na tym właściciel łódzkiego zespołu nie poprzestał. Spytany przez reporterkę Eleven Sports Network o to, czy chce awansować do finału i jak będzie motywował swoich zawodników przed rewanżem w Tarnowie, był bardzo stanowczy. - W ogóle nie będę ich motywował. W ogóle tam nie pojadę. Pojadę sobie na wakacje - zapowiedział Witold Skrzydlewski.

Kiedy na MotoArenie w studio stawili się Michał Łopaciński i Sławomir Kryjom wiadomo było, że nudy nie będzie. Poza tym działo się też na torze. I to już od pierwszego biegu, w którym to Antonio Lindbaeck pobił rekord toru. - Według moich zapisków i tego, co jest w programie to nowy rekord toru - dywagował Wojciech Dankiewicz. - Musimy to sprawdzić - wrażenia nie krył Sergiusz Ryczel. Później ten rekord bito jeszcze w biegu 3., 4. i 7. - Ty pamiętasz takie zawody, gdzie w ciągu czterech biegów bito trzy razy rekord toru? - pytał Michał Łopaciński w pierwszej przerwie Sławomira Kryjoma. - Nie pamiętam meczu, w którym bito rekord trzy razy w ciągu czterech biegów. Zdarzało się trzy razy w ciągu piętnastu, ale nie aż tak - zdradził ekspert nSport+.

ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy kierownika drużyny w PGE Ekstralidze

Szybko do tablicy wywołano najnowszego z rekordzistów, czyli Artioma Łagutę. -Zobacz powtórkę. Najpierw ty, a daleko, daleko w tyle pozostała trójka. Jesteś jak Łaguta z kosmosu - komplementował Rosjanina Łukasz Benz. - Nie jestem z kosmosu tylko z Władywostoku - żartobliwie, aczkolwiek stanowczo stwierdził zawodnik MRGARDEN GKM-u. - Rosjanie są znani z latania w kosmos - stwierdził z kolei Kryjom.

Łaguta formę utrzymywał w dalszej części zawodów, co generowało kolejne ciekawe komentarze. - Jazda Artioma i ten atak parafrazując klasyka to taka truskawka na torcie - żartował w stylu Tomasza Hajto po jednym z biegów Michał Łopaciński. - No tak! A jeszcze komentarz Wojtka Dankiewicza w stylu pokaż się, weź na siebie odpowiedzialność, rozpędź się po szerokiej, to całkiem w stylu Hajto. Bardzo mi się to podobało - podtrzymywał atmosferę Kryjom, który znany jest ze swojego zamiłowania do piłki nożnej.

Spotkanie zakończyło się wygraną miejscowych, a spory udział w tym miał Michael Jepsen Jensen. Duńczyk podsumował więc mecz w rozmowie z Łukaszem Benzem. - Początek trochę schrzaniłem, ale później już było całkiem dobrze. Najważniejsze, że ten tor nam dziś świetnie pasował i udało się wygrać. Nie mogę się już doczekać dzisiejszej kolacji - mówił Jepsen Jensen, zachowując kamienną twarz. Być może to jakaś kolacja obiecana przez prezesa Przemysława Termińskiego za wygranie meczu, ale komentatorzy w studio od razu podchwycili temat naszej kuchni. - No tak wiadomo, że polska kuchnia jest najlepsza. A na pewno już lepsza niż duńska - stwierdził Łopaciński. - A jest jakaś kuchnia duńska? - pytał Kryjom. - No chyba parówki - szybko podjął prowadzący studio. - Ciekawe z czego? - zastanawiał się ekspert nSport+.

Od żużlowej wersji znanego z MMA i boksu "trashtalku" zaczęło się z kolei spotkanie we Wrocławiu. Szkoleniowiec Ekantor.pl Falubazu próbował wytrącić z równowagi przeciwników już tydzień wcześniej. - Betard Sparta nie jest wcale taka mocna na własnym stadionie - palnął Marek Cieślak po derbach lubuskich. Prawdę mówiąc, do tego spotkania wrocławianie wygrali pięć z sześciu spotkań u siebie, zdobywając średnio ponad 50 punktów w meczu. - Patrząc na ich potyczki z zespołami z dołu tabeli, to one zdobyły tutaj dużo punktów i dlatego doszedłem do takich wniosków - tłumaczył się szkoleniowiec. - Trener Marek jest znany z tego, że lubi takie podjazdowe tematy. Wiadomo, że cały czas uczymy się tej nowej nawierzchni. Ona się zmienia, ale my idziemy równo z nią - ripostował trener gospodarzy Rafał Dobrucki.

Problemy wrocławian były jednak widoczne już od samego początku. W biegu juniorskim Damian Dróżdż przyblokował kolegę z pary. O tę sytuację spytała go reporterka nSport+. - Po biegu podszedłem do kolegi i chciałem wyjaśnić, przeprosić czy coś, ale nie udało się. Niektórzy jak się okazuje, mają trudne charaktery - zdradził reakcję Maksyma Drabika na antenie Dróżdż. - Od zarządzania drużyną i temperowania nerwowych charakterów jest trener Rafał Dobrucki - komentował sytuację Paweł Ruszkiewicz. - Można czasem się ugryźć w język i przemilczeć a później załatwić to we własnym gronie. Tu akurat taka informacja poszła w świat i to nie świadczy dobrze o atmosferze. To nie powinno się zdarzyć - dodał.

W samym spotkaniu na palcach można zliczyć akcje na trasie. Za taki stan rzeczy Piotr Świderski w studio obwiniał inny niż zazwyczaj sposób przygotowania nawierzchni na Stadionie Olimpijskim. - Widać choćby po gospodarzach, że to nie jest to co zawsze. Przegrywają starty i nie mogą napędzić się po zewnętrznej. Dziś trzeba jechać po krawężniku, a ten nawet na pierwszym łuku już się rozrywa, sypie się - ocenił ekspert. - Nie jest to tor, na którym dobrze się wyprzedza czy dobrze się walczy. On raczej preferuje dobre wyjście ze startu i dojazd do pierwszego łuku - otwarcie po meczu przyznał Piotr Protasiewicz, który w 14. biegu zapewnił swojej drużynie wygraną i pierwsze miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej. Ten komentarz jasno pokazuje, jaki jest tor we Wrocławiu i że walki na nim nie należy się spodziewać.

Źródło artykułu: