Stalowym piórem to felieton Władysława Komarnickiego, byłego prezesa Cash Broker Stali Gorzów.
***
Czytają państwo felieton człowieka, który jest w tym momencie bardzo dumny. Ta duma wynika z faktu, że udało mi się wymyślić przed laty Grand Prix w Gorzowie. Początek tej historii miał miejsce, gdy wraz z ówczesnym prezydentem miasta, panem Tadeuszem Jędrzejczakiem porozumiałem się w sprawie budowy nowego stadionu. Dzięki temu, że takowy powstał, mogliśmy myśleć o wielkich, międzynarodowych imprezach.
W błędzie są ci, którzy uważają, że pomysł organizacji w tym mieście Grand Prix miał od początku samych zwolenników. W demokracji nigdy nie zdarza się tak, że uzyskamy stuprocentowe poparcie. Umówiłem się jednak z panem prezydentem Jędrzejczakiem, że to ja będę rozmawiać o tym z radnymi. To były długie, wręcz niekończące się dyskusje. Z satysfakcją muszę przyznać, że koniec końców moją wolę uszanowali, a pomysł Grand Prix został zaakceptowany. Nie bez znaczenia była na pewno moja wiarygodność. Jako wiceprezes, a potem prezes klubu, nigdy nie wziąłem z kasy Stali ani jednej złotówki dla siebie. Robiłem wszystko z potrzeby serca, dla miasta i naszych gorzowskich kibiców. Gdy nadszedł kluczowy moment rozmowy z radnymi, powiedziałem: panowie, nigdy was nie zawiodłem, dlatego uwierzcie mi, że Grand Prix w naszym mieście będzie przyciągać tłumy i okaże się sukcesem. Teraz widzę z satysfakcją, że miałem rację.
Dziś, po latach, nikt chyba nie ma już wątpliwości, że Grand Prix w Gorzowie było strzałem w dziesiątkę. Sceptycy, którzy wieszczyli klapę tego turnieju, muszą się schować w mysią dziurę. Ja im wybaczam, bo jestem człowiekiem koncyliacyjnym. Ci, którzy chcieli nam rzucać kłody pod nogi, po prostu nie wiedzieli, co czynili. Trudno więc ich teraz obwiniać.
Każdy ojciec cieszy się z sukcesów swoich dzieci, a ja za takowe uważam Grand Prix w Gorzowie. Tym bardziej z radością przyjąłem wiadomość, że na wiele dni przed początkiem tegorocznego turnieju, wszystkie bilety zostały wyprzedane. Do pełni szczęścia brakuje nam tylko sukcesu naszych reprezentantów. Ściskam kciuki zwłaszcza za Bartka Zmarzlika. To najskuteczniejszy jeździec najlepszej ligi świata i on nie musi niczego udowadniać. Ponowne zwycięstwo w Gorzowie byłoby w każdym razie wisienką na torcie. Nie wiem czy Bartek w sobotę wygra, ale na pewno stanie na podium. Swoją drogą, marzyłoby mi się całe "pudło" z naszymi reprezentantami. Biorąc pod uwagę ich formę, taki scenariusz jest możliwy.
Władysław Komarnicki
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu